Renata Kamińska
Bogumiła Królikiewicz-Bieniak leczenia pijawkami uczyła się od babci i mamy. Dziś razem z mężem Wiesławem i synem Sebastianem prowadzi w Łodzi gabinet Hirumed. Efekty terapeutyczne stosowania tej metody są wręcz rewelacyjne i to w przypadku większości chorób!
– To już szóste pokolenie w naszej rodzinie, które zajmuje się terapiami za pomocą pijawek – opowiada ze śmiechem Bogumiła Królikiewicz-Bieniak. – Wychowałam się w domu, gdzie od dziecka uczono mnie, jak pomagać innym w chorobie, w bólu, w nieszczęściu.
Słysząc słowo pijawki wielu z nas otrząsa się z obrzydzeniem. Tymczasem to sprzymierzeńcy lekarzy na całym świecie. Małe, czarne pasożyty codziennie ratują życie w Rosji, Europie Zachodniej i Chinach. Na Ukrainie można nawet studiować hirudoterapię.
– W Polsce hirudoterapia nadal zaliczana jest do metod medycyny niekonwencjonalnej, a lekarze traktują ją z przymrużeniem oka. Tymczasem na Zachodzie Europy w szpitalach powstają oddziały leczenia pijawkami – tłumaczy Wiesław Bieniak. – I dodaje: – W ślinie pijawki można znaleźć składniki nowoczesnych leków. Na przykład taki skład mają leki na udary trzeciej generacji.
Naukowcy długo szukali wyjaśnienia, dlaczego krew w przewodzie pokarmowym pasożyta nie ulega ani krzepnięciu, ani rozkładowi. Wystarcza ona pijawce na wiele miesięcy życia. Dopiero Fritz Markwardt w XX wieku wyizolował hirudynę – substancję, która umożliwia konserwowanie pokarmu.
– Oprócz hirudyny obecnie znanych jest już ponad 100 innych związków aktywnych produkowanych biologicznie przez organizm pijawki, a około 60 określa się jako lecznicze – wyjaśnia mój rozmówca.
Do najważniejszych należą: hirudyna (substancja białkowa, która zapobiega krzepnięciu krwi), bdelina (inhibitor proteaz, takich jak trypsyna, chymotrypsyna i plazmina, które są czynnikami stanów zapalnych i ich rozprzestrzeniania się w tkankach), hirustazyna (kolejny antykoagulant), apyraza (enzym zmniejszający lepkość krwi), eglina (środek przeciwzapalny), hementyna (jest fibrynogenolitycznym enzymem zdolnym zapobiegać krzepnięciu krwi oraz rozkładać zakrzepy), hialuronidaza (silny antybiotyk i czynnik umożliwiający szybkie przenikanie przez błony komórkowe sąsiadujących komórek i tkanek).
– Taki zabieg z pewnością spowalnia procesy starzenia się skóry, poprawia nastrój, bo do naszej krwi przenikają endorfiny zwane hormonami szczęścia. Ślina pijawek również zawiera antybiotyk chloromycetynę, który ma bardzo silne działanie przeciwbakteryjne – mówi Bogumiła Królikiewicz-Bieniak.
Stosowanie pijawek daje bardzo dobre efekty przy leczeniu żylaków.
– Choroby naczyń krwionośnych to jedna z najczęstszych chorób, z jakimi zjawiają się pacjenci w naszym gabinecie – wyjaśnia Wiesław Bieniak. – Układamy pijawki wokół żylaka, niejako otaczając go. Udrażniają one wówczas drobne naczynka w pobliżu żylaka. On wprawdzie nie zniknie, ale przestanie boleć i nie będzie nabrzmiały.
Niedawno nawet amerykańska agencja żywności i leków (FDA) dopuściła do użytku pijawki medyczne, zwane hirudo medicinalis, oficjalnie uznając je za lekarstwo. Lekarze z USA przyznają, że hirudyna jest skuteczniejsza w zapobieganiu zawałom, niż stosowana do tej pory aspiryna czy heparyna. Udowodniły to testy przeprowadzone na około 20 tysiącach chorych. Dzięki pijawkom jedna z firm farmaceutycznych stworzyła już syntetyczną hirudynę, którą mogą przyjmować chorzy, na razie tylko na Zachodzie.
Zabieg przyłożenia pijawki na ciało odbywa się w warunkach sterylnych. Wyhodowane w laboratorium pasożyty są przystawiane w chorym miejscu. Wkłucie w skórę odczuwa się tak jak ugryzienie komara. Na początku trochę może łaskotać.
– Ludzie zamykają oczy. Brzydzą się, ale po kilku minutach zaczynają już czuć się lepiej. Wtedy otwierają oczy i inaczej już myślą o pijawkach. Niektórzy zaczynają nawet do nich mówić pieszczotliwie „Pij, pij kochana pijaweczko” – obserwuje zmiany nastawienia pacjentów pani Bogumiła. – Po ugryzieniu zostaje mała ranka. Przez dobę sączy się z niej krew; drugie tyle, ile wyssała pijawka.
Dlatego opuszczamy gabinet z nałożonym na ranę sterylnym opatrunkiem. Po zdjęciu wystarczy to miejsce przemyć wodą.
– Pijawki po zabiegu są utylizowane – dodaje pan Wiesław. – Nie może się zdarzyć, żeby ta sama pijawka została przyłożona w inne miejsce lub innemu choremu.
Dlaczego? Chodzi o to, by nawet przypadkiem nie rozniosły się bakterie, wirusy czy choroby, które pijawki wyssały razem z krwią.
Dawniej pijawki wykorzystywano wielokrotnie. Po zabiegu posypywano je solą. Wtedy "wymiotowały" wypitą krew i były używane ponownie. Oczywiście ślina pijawki nie mogła odbudować się po tak krótkim czasie, drugi zabieg nie był więc w pełni wartościowy. Uważano wówczas, że pijawka leczy wyłącznie poprzez wypicie "chorej" krwi.
– U nas w gabinecie
nie ma takiej możliwości, by pijawka była używana dwa razy
– zapewnia Bogumiła Bieniak.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»