Fizyka dotyka obecnie tematów, które jeszcze kilka lat temu były uznawane za fantastykę naukową. Z nią bowiem kojarzą się tajemnicze kryształy czasu, o których w ostatnich miesiącach zrobiło się głośno.
Ich istnienie zasugerował w 2012 r. amerykański fizyk-noblista o polskich korzeniach Frank Wilczek, uznając je za nieznaną formę materii. Jego zdaniem są to kryształy o powtarzającej się w czasoprzestrzeni strukturze, pozostające w nieustannym ruchu. Na przełomie 2016 i 2017 r. w Internecie zaczęły pojawiać się sygnały, że tego typu ciała udało się wytworzyć w laboratorium. Z czym jednak – zapytajmy – mamy tu właściwie do czynienia?
By dobrze to pojąć, trzeba zagłębić się w skomplikowany świat fizyki. Zwykłe kryształy to ciała, w których cząsteczki lub atomy ułożone są w uporządkowany schemat, powtarzający się w trzech wymiarach przestrzennych. Jednak Wilczek zasugerował, że kryształy można wzbogacić dodatkowo o czwarty wymiar – czas, aby okresowo powtarzały swój ruch w jego ustalonych odstępach. W praktyce polegało to na umieszczeniu pierścienia jonów wewnątrz struktury kryształu.
Wydaje się, że atomy w takim krysztale powinny poruszać się lub wirować wokół własnej osi, a potem wracać do swego położenia w sposób ciągły i naturalny, co w przypadku zwykłych kryształów jest niemożliwe – tłumaczył przebieg doświadczenia publicysta naukowy Bob Yirka. Można by więc rzec, że kryształy czasu to mikroskopijne perpetuum mobile. Problem w tym, że choć udało się je wytworzyć w laboratorium, zdaniem naukowców czerpanie z nich energii będzie niemożliwe. Niewykluczone natomiast, że pewnego dnia dziwny twór tego rodzaju uda nam się zlokalizować w przyrodzie, albo gdzieś w przestrzeni kosmicznej.
- Jeśli Natura ma poczucie humoru, prędzej czy później natrafimy na jakiś kryształ czasu – zapewnia Wilczek.
PC
Więcej