Każde wybory parlamentarne i prezydenckie decydują o przyszłości narodu. W warunkach ogólnoświatowej konkurencji, odradzania się niebezpiecznych tendencji (populizm, skrajne prawicowe odstępstwa od demokracji, nacjonalizm i totalitarne ciągoty), zagrożenia klimatyczne, niezwykle ważne stają się cechy osobowości, kompetencje, doświadczenie oraz uznawana hierarchia wartości osób sprawujących najwyższe funkcje państwowe. To oni kierują całą sferą życia społecznego podejmując decyzje, które służą narodowi albo bardziej osobistym lub partykularnym interesom partii rządzącej. Niezwykle istotne jest, jakie motywy i postawy reprezentują ludzie władzy na każdym szczeblu administracji. Charakterystykę tych osób i parametry, jakimi powinien cechować się prezydent, oraz system wartościowania partii politycznych i kandydatów na prezydenta przedstawiłem w wielowątkowym artykule Kto nami rządzi opublikowanym w numerze 10/2017 Nieznanego Świata.
Polityka jest bardziej lub mniej brudna, a tworzą ją ludzie w niej uczestniczący. W czasie kampanii wyborczych jesteśmy świadkami prześcigania się w prezentowaniu tzw. kiełbasy programowej, co niekoniecznie sprawdza się po wyborach. Dopiero wtedy prawda wychodzi na wierzch. Kłamstwo, manipulacja, żądza władzy, chciwość, nieuczciwa retoryka i zmienianie znaczenia pojęć, hipokryzja i obłuda, brak zasad moralnych, stosowanie zasady cel uświęca środki – to powszechne grzechy wielu polityków. Motywacje i przyjęte normy postępowania służą często utrzymaniu władzy i przywilejów, nierzadko kosztem społeczeństwa. Symbioza tronu i ołtarza jest coraz bardziej czytelna i odrażająca. Fałszywa pobożność staje się przykrywką dla prawdziwych skłonności, sentymentów i zamiarów. Kłamliwa propaganda żeruje na niewiedzy i ludzkiej naiwności, podsycając wzajemne animozje i podziały. Prawda i sprawiedliwość staje się populistycznym sloganem, przebiegłym wytrychem służącym przejęciu władzy.
W tej sytuacji do kierowania Państwem potrzeba nam przywództwa a nie polityki, męża stanu, dla którego dobro narodu jest naczelną dewizą, a nie polityka stającego się marionetką partii sprawującej władzę. Dlatego sprawą nadrzędną okazuje się umiejętność odróżnienia jednego od drugiego, a najlepszym narzędziem służącym temu jest PRAWDA, a więc zdolność rozróżniania prawdy od fałszu i poznania prawdziwej WARTOŚCI kandydata na prezydenta. Jako głowa Państwa powinien on inspirować wszelkiego rodzaju dobro, a sam być przykładem uczciwości, moralności i mądrości. Wiarygodnym narzędziem do takiego rozpoznania nie są sondaże skażone subiektywizmem, lecz albo testy kinezjologiczne, służące także do kalibracji poziomu świadomości prawie wszystkiego (D. Hawkins – Prawda czy fałsz), albo wglądy duchowe, bo tylko świat duchowy a nie ludzki umysł (ego) zna prawdę dotyczącą przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Okazuje się, że rozwój duszy jest uniwersalną miarą wartości człowieka, niezależnie od pełnionej przez niego funkcji, a duchowość jest ważniejsza od religii. Powinniśmy bowiem szukać Boga w sobie, a nie na zewnątrz poprzez pośredników. Można poziom wartości określić liczbowo i wg tego uznać czy kandydat na prezydenta zasługuje na miano męża stanu. Takimi w historii byli m.in. prezydent A. Lincoln – wartość jako przywódcy 92%, M. Gandhi – 94%, W. Churchill – 89%, N. Mandela – 90%, a w Polsce np. T. Kościuszko – 91% i J. Piłsudski – 93%. I. Paderewski – 91%.
Tymczasem wartość niektórych osób aktualnie ubiegających się o urząd Prezydenta RP jest żenująco niska i wynosi: K. Stanowski – 28%, M. Woch – 40%, W. Papis – 43%, M. Jakubiak – 47%, K. Nawrocki – 48%. Wartość pozostałych kandydatów jako mężów stanu klasyfikuje się na poziomie: M. Maciak – 60%, W. Lewicki – 61%, S. Mentzen – 63%, M. Biejat – 64%, G. Braun – 65%, A. Zandberg – 67%, Sz. Hołownia – 70%, R. Trzaskowski – 75% (przed złożeniem wniosku do Sądu Rejonowego o rozwiązanie Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców – 78%). Ci wszyscy kandydaci na prezydenta wyraźnie odstają od PRAWDZIWYCH przywódców, a więc będziemy wybierać większe lub mniejsze zło, zaś wizja Polski jako przykładu dla innych narodów wciąż oddala się.
Włodzimierz Borzęcki