Prawdy uniwersalnej, niczym Świętego Graala naszych czasów, poszukiwali naukowcy ze Stephenem Hawkingiem na czele. W nurcie New Age to samo czynił od lat Fritjof Capra, starając się powiązać najnowsze ustalenia fizyki kwantowej z mitologią oraz medycyną Dalekiego Wschodu. Jeszcze inni szansę odkrycia magicznej formuły dostrzegają w transhumanizmie – nurcie, który w niedalekiej przyszłości ma ambicje przekształcić ludzi w cybernetyczne istoty doskonałe. Każda z tych dróg to jakby wyznanie wiary naszych czasów, a u źródła ich wszystkich tkwi mit
Każde pokolenie, przekonane o swojej wyjątkowości, potrzebuje mitu. Współczesna generacja znajduje się w szczególnym miejscu dziejowym. Żyjemy na przełomie dwóch epok. Jedna z nich, postmodernistyczna, będąca pochodną pożóg wojennych i zbrodniczych totalitaryzmów XX wieku wytworzyła przekonanie o pełnym relatywizmie wszystkich najważniejszych wartości naszej cywilizacji. Druga, technologiczno-futurystyczna, staje się spełnieniem snów wielu dalekowzrocznych pisarzy science fiction. Wprowadza nas ona dziś w stan niepewności, niosąc ze sobą więcej znaków zapytania niż jakikolwiek inny okres w dziejach. Wszystko wskazuje na to, że bez mitologicznego wsparcia współczesne społeczeństwo nie upora się ze swym historycznym przesłaniem. Co więcej, w niektórych przypadkach niezbędna może okazać się wiara w to, że mity i zjawiska nadprzyrodzone istnieją w świecie realnym i go współtworzą.
Postmodernizm zdominował intelektualny, literacki i artystyczny świat końca ubiegłego wieku. Wyznaczniki tej filozofii znakomicie scharakteryzował Richard Tarnas, pisząc, że myślenie postmodernistyczne to uznanie plastyczności oraz ciągłej zmiany rzeczywistości i poznania. Realność okazuje się wielowymiarowa, bezkresna i niepoddająca się interpretacji. Przypomina to koncepcję amerykańskiego fizyka Hugh Everetta III, zakładającą funkcjonowanie nieskończonej ilości światów alternatywnych, które powstają za każdym razem, gdy pojawia się sytuacja dwóch opcji wyboru.
Człowiek postmodernistyczny utracił trwałą podstawę bytu. Najpierw Kant odarł go z sensu przyczynowości i uznał, że czas oraz przestrzeń istnieją wyłącznie w ludzkim umyśle. Potem Darwin odebrał mu pierwiastek boskości, a Freud podważył fakt sprawowania pełnej kontroli nad własną świadomością.
Jeden z apostołów postmodernizmu
Michel Foucault stwierdził, że staliśmy się niewolnikami rzeczywistości przesuwających się obrazów. Zamiast fałszu pojawiła się iluzja, a miejsce prawdy zajęła symulacja.
Nic dziwnego, że obok sensacji i kryminałów, najczęściej czytaną książką XXI wieku jest saga J.K. Rowling o młodym czarodzieju Harrym Potterze, a najchętniej oglądanymi filmami bajki (Madagaskar, Shrek), historie rodem z komiksów (Spiderman, Batmani, Avengers), czy epickie opowieści fantasy (Władca pierścieni, Gwiezdne wojny, Gra o tron). Wielokrotnie nagradzane na festiwalach filmowych tak wybitne filmy, jak Miłość Michaela Hanekego czy Rozstanie Asghara Farhadiego ledwo otarły się o multipleksy kinowe w różnych częściach świata. Nie ma w nich nawet grama mitologii, więc współczesne społeczeństwo w większości je odrzuca.
Z analogiczną sytuacją spotykamy się na rynku sztuki. Dzieło literackie, by zostało zauważone zarówno przez krytykę, jak i czytelników, musi operować współczesnymi symbolami. Najlepiej, aby pisarze, muzycy czy malarze budowali mityczną otoczkę również wokół własnej osoby, gdyż tego rodzaju działania zapewnią im społeczną akceptację.
Nie inaczej wygląda to w świecie nauki. Aby w nim skutecznie zaistnieć, trzeba odwołać się do jakiegoś nadnaturalnego systemu odniesień. Najgłośniejsze przypadki ostatnich lat – potwierdzenie istnienia bozonu Higgsa czy odkrycie wody na Marsie nawiązują wprost do najpopularniejszych mitów wszech czasów – istnienia potężnych demiurgów, którzy u zarania dziejów stworzyli Kosmos, a potem zniknęli, pozostawiając w zbiorowej świadomości ludzkości wspomnienie swoich heroicznych czynów. Na dobrą sprawę nasza rzeczywistość tak mocno zrosła się ze swą mityczną otoczką, że bardzo trudno je od siebie oddzielić.
O tym, że żyjemy w epoce mitów, przekonywał już przed pół wiekiem Roland Barthes. Jego zdaniem nowoczesne samochody przejęły rolę gotyckich katedr, a reklamy i środki masowego przekazu zaczęły kreować rzeczywistość niczym olimpijscy bogowie. Dziś do tego głosu dołączyli kolejni intelektualiści. Elementy mitu dostrzegają oni w tak prozaicznych hasłach jak: Google (bóg), Zinedine Zidane (Herakles), Kate Moss (Galatea), telewizyjne newsy (opowieści mityczne), pierwszy papieros (rytuał przejścia), damska torebka (symbol kobiety) czy botoks (nektar – wieczna młodość). Wydaje się, że prawda przestała nas interesować.
Istnieje jednak jeszcze jeden wymiar mitologizacji życia. O ile bowiem hołdowanie pewnym współczesnym modom jest wyrazem bezsilności i zagubienia – symbolem uwięzienia w Benthamowskim Panoptykonie, o ty le poszukiwanie odpowiedzi na niektóre fundamentalne pytania, również te noszące
znamiona mityczności
może okazać się drogą do wolności i oświecenia. W dobie dynamicznych przemian, niepewnego jutra i nieuchronnego poczucia dekadentyzmu warto przyjrzeć się najbardziej nośnym kulturowo współczesnym mitom i spróbować odpowiedzieć na pytanie, które z nich stanowią dla nas szansę, a które zagrożenie.
Carl Gustav Jung pod koniec lat 50. ubiegłego wieku stworzył pojęcie nowoczesnego mitu. Terminem tym określił prawdziwą gorączkę obserwacji Niezidentyfikowanych Obiektów Latających, jaka wybuchła w różnych miejscach świata. Jego zdaniem zjawisko to było powiązane z jednym z pradawnych archetypów funkcjonujących w zbiorowej nieświadomości naszego gatunku. W wyniku kryzysu wartości po II wojnie światowej, a także w obliczu zagrożeń, jakie niosła ze sobą nowoczesna technologia tamtych czasów (wyścig zbrojeń), ludzkie lęki zamanifestowały się pod postacią masowej obserwacji zjawiska, które według niego nie istniało.
Co jednak, jeśli zbiorowa ludzka świadomość… dokonała materializacji owych lęków, powołując niejako do istnienia fizyczne NOL‑e? Nie jest przy tym wykluczone, że taki mechanizm obronny uruchamiał się również w innych, kluczowych momentach dziejów Homo sapiens. Bo o ile w czasach Junga kwestia istnienia UFO była co najwyżej przedmiotem hipotez, o tyle w latach późniejszych pojawiło się wiele relacji, których wiarygodności nie da się podważyć. Potwierdzają to raporty z państwowych i wojskowych archiwów, które w wielu krajach niedawno odtajniono. Jak się okazuje, obecność tajemniczych gości na naszym niebie wielokrotnie obserwowano, a rządy i armie wielu państw traktowały podobne doniesienia z całą powagą.
Dziś, gdy od opublikowania Nowoczesnego mitu mija ponad pół wieku, zjawisk pasujących do stworzonej przez Junga kategorii można wymienić znacznie więcej. Być może jest to możliwe także dlatego, że dysponujemy dostępem do większej ilości danych, niż badacze sprzed lat. Obok opowiadań o wizytujących Ziemię przybyszach z Kosmosu pojawiają się bowiem i inne poruszające meldunki: opowieści o widmowych miastach na niebie, światach znajdujących się pod powierzchnią Ziemi, kręgach zbożowych, czy podróżnikach z innych wymiarów (niebiescy i zieloni ludzie, Kaspar Hauser itp.).
Czy to także dowody na istnienie nowoczesnego mitu?
Jedna z hipotez na temat kosmicznych przybyszów zakłada pojawienie się ich na naszym globie już przed tysiącami lat. To oni mieliby zaingerować w biologiczną ewolucję na Ziemi i
przyspieszyć rozwój Homo sapiens
Ba, dawno temu założyli też inne, rozwinięte technologicznie cywilizacje, w których posiadaniu znalazła się broń masowej zagłady. Ślady ich funkcjonowania da się ponoć odnaleźć na kartach starożytnych eposów, takich jak Mahabharata czy Po pol Vuh, jak też w mitologiach kilku dawnych kultur, np. sumeryjskiej. Teorie te idealnie wpisują się w inny popularny mit współczesności: wiarę w cykliczność dziejów.
Jeden z najsłynniejszych badaczy mitów, rumuński religioznawca Mircea Eliade stwierdził kiedyś, że u kolejnych, następujących po sobie pokoleń pewne pradawne opowieści mityczne powtarzają się z zastanawiającą regularnością. Nie jest to pogląd odosobniony; od czasu do czasu różni wybitni myśliciele wyrażają przekonanie, że świat został skonstruowany niczym koło, a wszystkie historyczne wydarzenia powracają do pewnego punktu, by ponownie się wydarzyć (Vico, Hegel). W taki sposób postrzegali rzeczywistość także Borges i np. Milan Kundera. W istnienie cykliczności epok od wieków wierzą hinduiści i Indianie Hopi. Motyw ten jest również obecny w kulturach starożytnych Greków i Majów.
Co miałoby z powyższego stanu rzeczy wynikać?
Wniosek nasuwa się oczywisty: otaczający nas świat nie jest wcale, jak się często zakłada, nieprzewidywalny, a niektóre wydarzenia można przepowiedzieć nawet ze stuprocentową dokładnością. Jeśli każdy proces historyczny, jaki obserwujemy, już kiedyś się wydarzył, trzeba nasze dzieje poddać skrupulatnej analizie, a na pewno wpadniemy na jego trop.
I tak odległe echa mitu Nowego Jorku odnajdziemy w legendzie o stolicy Atlantów Poseidonis, natomiast Bagdadu – w zasypanym piaskami legendarnym mieście Irem.
Pradawne cywilizacje zamieszkiwały nieistniejące już kontynenty, lecz los, jaki je spotkał, może okazać się dla nas cenną wskazówką. Gra idzie o wysoką stawkę: jeśli dowiemy się, jaka czeka nas przyszłość, będziemy w stanie uniknąć najgorszego. Niewykluczone, że nie jesteśmy pierwszą kulturą na Ziemi, która rozwinęła się na tyle, że może sama siebie unicestwić. Ostatecznie ślady wojen atomowych odnajdujemy w mitologiach kultur, które dzieliło tysiące kilometrów – od zastygłych, zeszklonych skał w Peru poczynając, a na niepokojących opisach zamieszczonych w prastarych indyjskich eposach kończąc.
Być może zatem przyszłość już kiedyś się wydarzyła.
Lęk związany z zagładą towarzyszy ludzkości od dawien dawna. Łączy się z nim kolejny
dominujący mit naszych czasów
– przekonanie o ostateczności dziejów, które muszą dokonać się na naszych oczach. Dekadentyzm, znamionujący koniec stulecia, zagościł w ludzkich umysłach tuż przed 1000, 1900 i 2000 rokiem. Czym jednak tłumaczyć trend myślenia apokaliptycznego, objawiony tak nagle na początku nowego tysiąclecia, które przecież powinniśmy witać z optymizmem i wiarą w przyszłość?
Liczba wyczekiwanych końców świata rośnie lawinowo. Piewcy Armagedonu dysponują coraz większą ilością niepodważalnych, ich zdaniem, argumentów. Po pluskwie milenijnej i przepowiedni Nostradamusa, niepokojącej wizji Caycego i III tajemnicy fatimskiej nadszedł czas na powiązane z kalendarzem Majów proroctwo Oriona, autorstwa samozwańczego apostoła Patricka Geryla. Jak wiadomo, oczekiwany przez wielu kres jednak nie nastąpił.

Ale to nic straconego. Mit globalnego ocieplenia sugeruje wszak, iż ludzkości pozostało nie więcej niż kilkanaście lat życia. Oprócz tego naszej planecie zagraża lawina kosmicznych odprysków (z asteroidą Apophis, która dotrze do Układu Słonecznego w 2036 r., na czele*). A poza tym: wojna atomowa (o której mówi się w kontekście konfrontacji pomiędzy Rosją a Zachodem), zapowiadane w różnych wizjach ujawnienie się Antychrysta i (po kontrowersjach, jakie towarzyszą pontyfikatowi Franciszka oraz skandalach obyczajowych, jakby znów bardziej prawdopodobne) spełnienie się przepowiedni Malachiasza o – utożsamianym z apokalipsą – końcu Kościoła Rzymskiego.
Domniemanych zagrożeń wymienia się tak wiele, że coraz trudniej odsiać te prawdziwe od całkowicie fałszywych. A cierpimy na tym wszyscy. No bo jak dbać o prawidłowy, harmonijny rozwój duchowy człowieka, gdy nasze umysły są nieustannie bombardowane wizjami nieuchronnego kataklizmu?
Z globalną zagładą związany jest także inny mit współczesności – przekonanie, że to nie my de facto decydujemy o naszym losie. Prawda bowiem wygląda tak, że jesteśmy marionetkami, poruszanymi przez niedostępnego, ukrytego za zasłoną demiurga; ergo, pędzimy nasz żywot nieświadomie.
Chociaż brzmi to jak wyznanie paranoika i przywodzi na myśl postmodernistyczny film, prawdziwość owego mitu zdaje się potwierdzać sporo ukrytych tu i ówdzie poszlak. Co gorsza, wiele wskazuje na to, że
decydenci naszych losów
nie zamierzają takiego stanu rzeczy przeciągać w nieskończoność. Jak sugerowały zapisy umieszczone np. na Kamiennym Monumencie z Georgii, zwanym Amerykańskim Stonehenge*, najlepszą opcją dla ludzkości i całej Ziemi byłaby redukcja populacji Homo sapiens do… 500 milionów mieszkańców (sic!).
Komu miałoby zależeć na tym nowym, poddanym odsiewowi społeczeństwie? Hipotez na ten temat jest sporo. Jedne wydają się bardziej prawdopodobne, inne mniej. Dlatego, by wyrobić sobie własne zdanie, trzeba przyjrzeć się wszystkim poglądom, nawet tym, zdawałoby się, najbardziej szalonym. Może się bowiem okazać, że przysłowiowe ziarnko prawdy zawiera każda z opcji – od opowieści o iluminatach poczynając, przez Zakon Syjonu, finansistów z Wall Street, a na pozostawianych na niebie chemtrails i zwolennikach widzenia świata w kategoriach Matrixa kończąc.
Teorie spiskowe kojarzą się zazwyczaj z grupą ludzi usiłującą zmieniać świat na własną modłę. W przeszłości zdarzało się, że utopiści, chcąc urzeczywistnić swoją wizję, wykorzystywali mit, by wpłynąć na masową wyobraźnię całych ludzkich społeczeństw. Mało kto jednak wie, że w ateistycznych reżimach hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego ZSRR więcej znalazło się odniesień do mitologii i magicznych rytuałów, niż w praktykach wielu religii. Mogą o tym świadczyć zarówno zlecone przez führera poszukiwania rasy olbrzymów w Himalajach, jak i budowa mauzoleów dla komunistycznych przywódców, którzy wiecznie żywi (ni czym po zaaplikowaniu sobie eliksiru nieśmiertelności), mieli zachwycać swą nieprzemijającą młodością odwiedzających ich po śmierci ideowych naśladowców. Co więcej, zarówno marksiści, jak i naziści powoływali się w oficjalnych pismach na poglądy teologa i mistyka chrześcijańskiego Joachima z Fiore – jednego z najważniejszych autorów biblijnego modelu dziejów.
Na micie oparły swą potęgę także Stany Zjednoczone. Legenda o pierwszych osadnikach – prawdziwych bohaterach Ameryki – bazowała na opowieściach o ich szlachetnych czynach, niezależności, odwadze i moralnej czystości. Tymczasem rdzennym mieszkańcom kontynentu kojarzą się oni przede wszystkim z bronią palną, a czarnoskórym niewolnikom z Południa – z Ku Klux Klanem, organizacją łączącą cechy średniowiecznego zakonu i okultystycznego sprzysiężenia. Dziś, gdy mit pierwszych osadników stracił rację bytu, zastąpił go topos superbohatera oraz Hollywood – fabryki snów i
źródła wiecznej młodości
Jaka jest prawdziwa twarz amerykańskiego przemysłu filmowego świadczą biografie najważniejszych jego twórców – Williama R. Hearsta i Howarda Hughesa.
Dla mieszkańca nowoczesnego Zachodu zespół „The Beatles” oraz postać Johna F. Kennedy’ego są równie mityczni, jak Tezeusz czy Perseusz byli dla starożytnych Greków – pisze w swej Popularnej Encyklopedii Mitów i Legend Stuart Gordon. – Nie ma znaczenia, co oni naprawdę robili; ważne jest tylko to, w co my wierzymy, czyli co owe postaci reprezentują w świecie współczesnych mitów. (…) Czemu więc szydzimy z naszych przodków, którzy uważali, że król Arthur i Ginewra zostali pochowani w Glastonbury, wierzyli w to, że założycieli Rzymu (Romulusa i Remusa) wykarmiła wilczyca, czy nawet w to, że hinduski bóg Wisznu śpi na grzbiecie gigantycznego węża, Ananta-Sieszy, podczas trwającej wieki kosmicznej nocy Brahmy?
Dobre pytanie.
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednym współczesnym micie – wierze w możliwość odkrycia prawdy uniwersalnej. Bo choć postmoderniści, wzorując się na Nietzschem, prawdę, jako taką, uśmiercili, to jednak pojęcie to nigdy nie zniknęło z filozoficznego dyskursu. Prawdy uniwersalnej, niczym Świętego Graala naszych czasów, poszukiwali naukowcy ze Stephenem Hawkingiem na czele. W nurcie New Age to samo czynił od lat Fritjof Capra, który stara się powiązać najnowsze ustalenia fizyki kwantowej z mitologią oraz medycyną Dalekiego Wschodu. Modne stało się także sprowadzanie do wspólnego mianownika wszystkich religii (Ken Wilber, raelianie, bahaizm), czy upatrywanie szansy na doznanie objawienia poprzez skok kwantowy do innego wymiaru (wyznawcy niektórych nurtów Nowej Ery). Jeszcze inni szansę odkrycia magicznej formuły dostrzegają w transhumanizmie – nurcie, który w niedalekiej przyszłości ma ambicje przekształcić ludzi w cybernetyczne istoty doskonałe.

Każda z tych dróg to wyznanie wiary naszych czasów. U źródeł ich wszystkich tkwi mit. W trakcie poszukiwań może się jednak okazać, że myśl stanie się ciałem z krwi i kości. Ernst Cassirer uważał, że wyobraźnia mityczna dopuszcza przekształcenie wszystkiego we wszystko, jeśli tylko ludzki umysł będzie się poruszał
w ramach kosmicznej matrycy
Mit pozwala człowiekowi przetrwać okresy kryzysowe, co dziś, w dobie dominującego redukcjonizmu i wyhamowaniu rozwoju duchowego, jest niezwykle ważne. Eleazar Mieletinski nazywa mit skarbnicą magicznych i duchowych sił, a Eliade podkreśla, że tylko dzięki niemu ludzkość może nauczyć się solidarności.
Jak pisze Anthony Storr, także jedną z myśli Junga było to, że człowiek współczesny został wyalienowany z mitotwórczej warstwy swego istnienia, a tym samym życie straciło dla niego znaczenie i sens. Zadaniem psychoanalizy było przywrócenie owego kontaktu z absolutem – albo „boskim podłożem”, jak powiedziałby Aldous Huxley (…); tym, co powoduje nerwice, nie są kłopoty związane z życiem seksualnym albo niemożnością nawiązania właściwych relacji z innymi ludźmi, lecz utrata poczucia sensu istnienia.
W mitologii wszystkie wydarzenia, zjawiska i postacie są pierwotne i doskonałe, tworzą ramy rzeczywistości, w której żyją ludzie; podsuwają konkretne wzorce zachowań, najważniejsze wartości. Instynktownie pragniemy, aby ten magiczny czas stawania się rzeczy i przedmiotów trwał tu i teraz, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że – aby przetrwać – musimy stworzyć nową rzeczywistość.
Może dlatego tak doceniamy powieściowy świat Johna R.R. Tolkiena, bo podoba nam się myśl, że – jak ów pisarz – możemy wykreować nasze Uniwersum, a gdy pojawi się taka potrzeba, wdrożyć odpowiednie działania i uleczyć rzeczywistość. Lecz mit może nam dopomóc nie tylko w tworzeniu nowych realiów naszej codzienności. Niekiedy on się nią po prostu staje lub też – z czego nie zdajemy sobie sprawy – od dawna nią jest.Takim mitem naszych czasów są z pewnością zjawiska wymykające się racjonalnemu poznaniu, często określane jako nadprzyrodzone.
Jak pisze Zenon Waldemar Dudek: Psyche (…) pełni funkcję religijną i dlatego człowiek tworzy mity, wyobraża sobie aniołów i obiekty latające w rodzaju UFO. Zachowuje się religijnie zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych i stanach o silnym ładunku emocjonalnym… – czyli w czasach – powiedzmy to wprost – w jakich przyszło nam egzystować.
(Tekst pochodzi z przygotowywanej do druku książki Śladem nowoczesnego mitu.)
*Georgia Guidestones – granitowy monument, który w latach 1980–2022 znajdował się w hrabstwie Elbert w stanie Georgia (USA). Budowlę wzniesiono wierząc, że gdy w przyszłości dojdzie do społecznej, nuklearnej lub ekonomicznej katastrofy, posłuży ona jako przewodnik dla ludzkości w nowej rzeczywistości. 6 lipca 2022 r. Guidestones uległo zniszczeniu wskutek eksplozji podłożonego przez kogoś ładunku. Motywów tego działania nigdy nie ustalono. W lipcu 2022 r. burmistrz Elberton oświadczył, że miasto planuje odbudować monument; kiedy to jednak nastąpi, nie wiadomo.
* Wcześniejszy przelot Apophisa w pobliżu Ziemi nastąpi w kwietniu 2029 r.