Była fuzją fizyki, metalurgii, medycyny, parapsychologii, astrologii, mistycyzmu i sztuki. Ale, przede wszystkim dała podwaliny współczesnej chemii
Alchemię z rzemiosłem łączyła jedna cecha – przekształcanie materii. W obu przypadkach człowiek niczym demiurg ponaglał czas, przyspieszał procesy, które trwały wiekami. Choć co prawda alchemikom ostatecznie nie udało się opracować eliksiru nieśmiertelności, wynaleźć panaceum na wszelkie choroby ani stworzyć homunkulusa (sztucznie ożywionej istoty), a praktyki transmutacji zwykłych metali w drogocenne złoto kończyły się najczęściej fiaskiem lub katastrofą, to jednak nauka zawdzięcza im np. odkrycie tlenu oraz słynne stwierdzenie tylko dawka czyni truciznę. Poza tym opanowali sztukę wytopu metali, nauczyli się wytwarzać ich stopy, takie jak brąz czy mosiądz.
Marzenia o kamieniu
Za kolebkę tej nauki uznaje się Egipt. Stamtąd też, między innymi za sprawą Arabów, idee alchemiczne przywędrowały w średniowieczu na grunt europejski. Za graniczną datę w historii praktyk alchemicznych przyjmuje się 1661 r. Wówczas to Robert Boyle chemik, fizyk i filozof opublikował dzieło The Sceptical Chymist or Chymico-Physical Doubts & Paradoxes czyli Sceptyczny chemik albo chemiczno-fizyczne wątpliwości i paradoksy. Dowodził w nim, że podstawą materii nie są żywioły – jak dotychczas sądzono, lecz cząsteczki znajdujące się w ciągłym ruchu. Obecnie wielu ludziom alchemia nadal kojarzy się jedynie z mrocznymi praktykami szarlatanów, nieugięcie zmierzającymi do spreparowania sztucznego złota. Postrzega się ich jako ludzi szalonych i infantylnych zarazem, marnotrawców majątku, a niekiedy i życia, obsesyjnie próbujących urzeczywistnić absurdalne marzenia o enigmatycznym Kamieniu Filozoficznym lub za pospolitych oszustów i awanturników żerujących na ludzkiej głupocie. Dziś, w naszej nieprzewidywalnej i zwariowanej rzeczywistości, możemy wiele nauczyć się od prekursorów chemii. Jedną z nich jest niewątpliwie ich etos – alchemik miał przecież być cierpliwy, skrupulatny, nieustannie poszerzać wiedzę, wyciszać umysł, z uwagą rejestrować zachodzące wokół procesy, a swoimi doświadczeniami i osiągnięciami przyczynić się do tego, by życie społecznego ogółu stawało się lepsze. Gdy te założenia i wartości przełożymy na naszą codzienność, szybko okaże się, jak bardzo są one aktualne, a nasze cele zbieżne.
Podstawą nauk alchemicznych była teoria przemiany. Alchemicy wnikliwie obserwowali nieustanne procesy transformacji Przyrody, które próbowali powtórzyć w swoich laboratoriach, by wykorzystać je do własnych celów. Część z nich zajmowała się kwestiami bardzo praktycznymi, które mogły mieć realny wpływ na życie codzienne. Dla przykładu, Paracelsus, szwajcarski alchemik i lekarz, zapoczątkował nowy kierunek – alchemię lekarską (jatrochemia). Sprzeciwiał się teoriom Hipokratesa, ponieważ wierzył, że ciało człowieka to nic innego, jak mikrokosmos, w którym musi panować harmonia. Trwał na stanowisku, że na każdą chorobę istnieje lek (panaceum), jednak to od dawki zależy, czy będzie wspierał on powrót do zdrowia, czy przemieni się w truciznę. Jednak nie tylko mężczyźni zgłębiali tego typu tajemnice. Na uwagę zasługuje alchemiczna działalność kobiet, w tym włoskiej alchemiczki Isabelli Cortese. Dzieło jej pióra I secreti della signora Isabella Cortese (Sekrety Isabelli Cortese), które zostało opublikowane w 1561 r., śmiało moglibyśmy dziś uznać za typowy poradnik. Tego rodzaju literatura była popularna aż do XVIII stulecia. Te specjalne Księgi sekretów zawierały szeroki wachlarz wskazówek, pomysłów i porad. Od uszlachetniania metali po rozmaite receptury na leki, kosmetyki oraz sposoby na wywabienie plam.

Anna i książę
Pełne magii i mistyki było również krótkie, choć burzliwe życie Anny Marii Zieglerin. Większość informacji na temat młodości tej awanturniczki czerpiemy ze stenogramów sądowych z jej procesu, który miał miejsce w 1575 r. Jeśli dać wiarę słowom kobiety, jej ziemska egzystencja zaczęła się w niezwykłych okolicznościach. Świat przywitała w 1550 r. w Pillnitz (Niemcy) jako wcześniak przez cesarskie cięcie. Podobno obmyto ją mlekiem i owinięto kobiecą skórą, wcześniej natartą specjalnym balsamem i zostawiono na dwanaście tygodni, aż do osiągnięcia odpowiednich proporcji ciała. Z relacji świadków wynika, iż dziewczynka była drobnej postury. Często chorowała, a jej sprawność intelektualna pozostawiała wiele do życzenia. Jako dorosła panna bardziej przypominała nastolatkę niż dojrzałą kobietę. Sama nic sobie z tego nie robiła.