Mediumizm to wieloznaczny termin, dzisiaj na ogół dotyczy zdobywania informacji drogą pozazmysłową. Jest wiele pokrewnych praktyk w różnych częściach świata, które wychodzą poza ramy świadomości i których może dotyczyć
Okres świetności badań naukowych nad mediumizmem, zwłaszcza nad możliwością kontaktu ze zmarłymi, w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych, przypada na lata 1880–1930. Ludzie nauki prowadzili wtedy seanse spirytystyczne z udziałem wybitnych mediów. Zmianie uległy podejścia badawcze, ale zasadnicze pytania o zasięg świadomości, pozostały i nadal nie znalazły odpowiedzi.
Te pierwsze udokumentowane badania, mało komu znane, zostały niedawno opisane w książce Alana Gaulda The heyday of mental mediumship 1880–1930: Investigators, mediums and communicators (Najlepsze lata mediumizmu mentalnego, 1880–1930: Badacze, media i komunikatorzy), wydanej w 2022 r.
Tytuł sygnalizuje najlepsze lata mediumizmu mentalnego i prowadzone ongiś nad nimi badania. W drugiej połowie XIX w. teoria ewolucji Darwina spowodowała kryzys wiary u wielu głęboko myślących ludzi nauki. Zadawano sobie ważne pytanie, czy naukowo w ogóle można udowodnić możliwość zaistnienia życia. Jednocześnie w kulturze zachodniej
pojawił się spirytyzm,
nieformalny masowy ruch zakładający taką możliwość. Za jego początek uważa się seanse amerykańskich sióstr Fox z dziwnymi efektami stukania, które uważano za formę kontaktowania się zmarłych. Europę i Amerykę opanował szał wywoływania duchów. Dawały one znać o sobie na seansach przez tzw. wirujące stoliki, lewitujące, stukające i odpowiadające na pytania. Bardzo szybko okazało się, że najbardziej udane były te senase, w których uczestniczyło medium, obdarzone specjalnym darem nawiązywania kontaktu z zaświatami. Pojawiło się wtedy wiele takich osób. Na seansach z ich udziałem, duchy nie tylko pukały w stół. W pomieszczeniach fruwały nafosforyzowane przedmioty, ukazywały się postaci zmarłych. Zainteresowanie i zapotrzebowanie na tego typu kontakty z duchami było wielkie, i zjawiska te stały się przedmiotem badań naukowych. Szybko jednak wyszło na jaw, że większość mediów to oszuści. Seanse w warunkach kontrolowanych przyniosły wielkie rozczarowanie. Zjawy okazywały się maskami poruszanymi przez medium, czasem samo medium pełzało po podłodze albo machało rękami z papieru – słowem pełne były sztuczek kuglarskich (choć pewnie nie cały mediumizm fizyczny to oszustwo). Ale badania nad mediumizmem mentalnym, obok rozmaitych oszustw, wyłoniły
prawdziwe media,
które zgadzały się na badania w kontrolowanych warunkach. Znaleźli się też naukowcy, mający czas i cierpliwość na prowadzenie seansów przez długi czas i chętni uczestniczyć w nich. Zebrano mnóstwo sprawozdań i dokumentacji, często samo medium w transie posługiwało się pismem automatycznym. Próbowano ustalić, czy w seansach pojawiały się prawdziwe osobowości zmarłych bliskich, czy też miano do czynienia z telepatią lub wyobraźnią medium.

A dlaczego te badania opublikowano dopiero teraz? Autor wspomnianej książki Alan Gauld, wybitny parapsycholog i autor klasycznych publikacji z tej dziedziny*, przez wiele lat zbierał i studiował materiały archiwalne, przeglądał sprawozdania z seansów przeprowadzonych przez znakomitych uczonych za oceanem i w Wielkiej Brytanii z wybitnymi mediami, działającymi nawet ponad wiek temu. W okresie, którym się zajmuje, powstało Brytyjskie Towarzystwo Badań Psychicznych (1882), dwa lata potem Amerykańskie Towarzystwo Badań Psychicznych. Ich założyciele mieli nie tylko naukowe podejście i pasję poznania, ale też niezależność finansową i czas na dociekliwe badania. W tym czasie jeden z najbardziej znanych psychologów William James odkrył Leonorę Piper, najsławniejsze medium w historii mediumizmu.
To, że media i uczestnicy seansów współpracowali przez długi czas, może budzić podejrzenie o wyciek informacji. Jednakże od początku badacze zdawali sobie sprawę z tego zagrożenia i właśnie dlatego sprawozdania są tak szczegółowe. Często też na seansach niektóre osoby bywały jednorazowo, lub brał w nich udział pośrednik, reprezentujący osobę poszukującą kontaktu. A bez kontekstu, bez czasu na rozwój relacji między wszystkimi obecnymi na seansie bytami, nie ma możliwości całościowej analizy, powstają tylko listy trafień i błędów. Tutaj natomiast mamy interakcje typowe dla rozmowy z udziałem medium, uczestników, badaczy, komunikujących się bytów i ich przewodników. Mamy do czynienia z poglądami, postawami, komentarzami, gestami, czasem wyrażanymi za pomocą wyglądu pisma automatycznego produkowanego przez medium w transie. Taki pełniejszy obraz siłą rzeczy wymyka się ustrukturyzowanym badaniom. Dotyczy to zwłaszcza komunikujących się bytów, które potrafią być nadzwyczaj przekonujące w sprawach codziennych lub emocjonalnych, ale gubią się w intelektualnych tematach, które były im bliskie za życia. A liczne konfabulacje mediumistyczne zawierają jednocześnie okruchy prawdziwej informacji, tak jakby banalny strumień świadomości medium w transie był przerywany materiałem usiłującym wtrącić się z zewnątrz.

Późniejsze metody badawcze udoskonaliły się pod wieloma względami. Oczekiwania stały się skromniejsze i bardziej realistyczne. Wczesny ekspansywny mediumizm przeszedł do historii. Ale chociaż dzisiejsze badania są doskonale kontrolowane i dokumentowane, nie mamy w nich tej ciągłości, tej interakcji między medium i uczestnikami, gdzie ujawnia się bogactwo możliwych współdziałań w sferze świadomości, podświadomości, szerszej świadomości czy nadświadomości.





