
Pisząc Bestiariusz Słowiański chcieliśmy z początku jedynie odkurzyć kilka podań o demonach ludowych, narysować je i podać w formie lekkostrawnej. Nie spodziewaliśmy się jednak takiego sukcesu książki
Postanowiliśmy więc zgłębić kontekst wierzeniowy wokół demonologii ludowej i dziś wiemy, że metafizyka ludowa to fascynująca dziedzina, łącząca ze sobą pradawne wierzenia, apokryficzne opowieści biblijne, wątki popkulturowe z różnych epok, a przede wszystkim bardzo poważną i głęboką (dziś zapomnianą) codzienną relację ludzi z zaświatami.
Tego, co ksiądz głosił z ambony, należało przestrzegać. Ale wracając z kościoła do oddalonej wsi – otoczonej bagnami, borami, zamglonymi dolinami – trudno było oprzeć się wrażeniu, że to nie wystarcza. Bo jednak jakaś siła sprawia, że człowiek błądzi w lesie, choćby się nieustannie modlił
nie każdą chorobę leczy się wodą święconą,
a coś, co pozostaje niewidzialne, nieustannie nawiedza ludzi, w polu, w domu, w zagrodzie, wszędzie. Określenie demonologia ludowa interpretowane jest dwojako. W chrześcijańskim paradygmacie odnosi się do diabła ukazującego się w różnych postaciach, by zwieść człowieka z drogi do zbawienia. W tradycyjnym przekazie zachowuje ono jednak ślady wierzeń pogańskich o duszach zmarłych – dziadach, które powracają do żywych, by ich wesprzeć, skarcić, mamić czy zwyczajnie odwiedzić. Oba te sposoby opisania świata demonów ludowych przeplatają się w relacjach informatorów. Niektórzy kładli większy nacisk na diabelski aspekt, a inni wciąż odwoływali się do zmarłych przodków i, czy mówili o domowiku, gumienniku, dworowym, czy o topielcu, zawsze dodawali: – To dusza takiego a takiego, który kiedyś tutaj żył.
Dusze te, według dawnych wierzeń, miały przeróżny wpływ na życie ludzkie. Od skrajnie negatywnego do skrajnie pozytywnego. Zależało to od wielu rzeczy. Aspekt wychowawczy był bardzo istotny. Duchy przodków, doświadczone życiem na Ziemi i jego konsekwencjami, starały się pokierować losem swych potomków tak, aby wiodło im się jak najlepiej zarówno na Ziemi, jak i w zaświatach. Jednak jeśli ktoś nie dochował obrządku czy obyczaju, nie złożył odpowiedniej ofiary wkraczając w rewir oddziaływania danego ducha, mógł zostać surowo ukarany. I odwrotnie – kto obrządku dochowywał, mógł spodziewać się nagrody.
Jedna z form interakcji dusz zmarłych oraz ich żywych potomków jest szczególnie ciekawa. Odniosłem ją w tytule do czarnych punktów, które na drogach oznaczają miejsca szczególnie niebezpieczne. Otóż okazuje się, że niektóre wierzenia demonologiczne pełniły taką rolę w kulturze wsi i były bardzo zgrabnie połączone z wiarą w duchy przodków. Pisząc Bestiariusz Słowiański nie zauważyliśmy tego od razu. Weźmy dla przykładu takiego topielca, jednego z lepiej znanych demonów ludowych. Według podań zamieszkuje on mokradła i bagna, gdzie wabi swoje ofiary, by je bezlitośnie topić. Gdy bagien było co niemiara, nie dało by się tam żyć. A było dokładnie odwrotnie. Nasi przodkowie
znakomicie przystosowali się do życia wśród nich.
Stanowiły one nie tylko naturalne środowisko do uprawy i hodowli, ale też znakomite schronienie przed wrogami. A więc czego mieli się bać ludzie czujący się na mokradłach jak ryby w wodzie? Niczego. Pod warunkiem, że przestrzegali pewnych podstawowych zasad bezpieczeństwa, wypracowanych przez pokolenia na podstawie doświadczeń.
Tu właśnie, mocą pięknych opowieści, magiczne pojmowanie świata łączy się z racjonalnym w bardzo ciekawy system wierzeń. Otóż topielce nie grasują w byle jakim miejscu na bagnach. Wypadki na drogach mogą się wydarzyć wszędzie, ale nie wszędzie stawia się czarne punkty. Pamięć pokoleniowa gromadzi jeden za drugim różne sytuacje, w tym tragiczne, jakie zdarzają się w danej okolicy. Najświeższe z nich, póki wiadomo komu się przydarzyły, stają się opowieściami o duchach, z czasem jednak osobowość ofiar zaciera się i spaja z innymi dawniejszymi w jedno podanie o demonie. Wiadomo więc, że taki topielec, dajmy na to, grasuje tam, gdzie w przeciągu wieków doszło do największej ilości wypadków. Dlatego też ów stwór opisywany jest jako groźny i złośliwy. Jego rolą jest ostrzegać przed zbliżaniem się do takich feralnych miejsc. Tym sposobem, miast stawiania znaków na środku niczego, nasi przodkowie przekazywali sobie z ust do ust mrożące krew w żyłach opowieści o zielonkawych topielcach, pokrytych gdzieniegdzie łuskami, wypatrujących ofiar spod lustra wody swymi okrągłymi oczami bez wyrazu. Opowieści fantastyczne w brzmieniu o prawdzie zatartej, lecz nie zapomnianej.