
Zbliża się kolejna, szósta rocznica śmierci Marka Rymuszko, niezwykłego człowieka. Miałem zaszczyt kilka razy rozmawiać z nim telefonicznie, zaprosił mnie do grona współpracowników NŚ, a za zasłoną nazywa mnie przyjacielem
Warto opublikować tę rozmowę w numerze lipcowym dla przypomnienia Czytelnikom twórcy ich ulubionego miesięcznika. Jest to ważne, także dlatego, iż z upływem lat kontakt z duszą Marka staje się coraz bardziej utrudniony. Przeglądając treść wywiadu uświadomiłem sobie, że rezonuje ona z przekazami ogólnymi z mojego bloga.
Włodzimierz Borzęcki
Rozmowa z Markiem
(Godzina 20:37)
Czy to dusza Marka Rymuszko? (Potwierdza, ale pytam kilka razy dla pewności.)
– Tak, to ja, Marek Rymuszko, niedowiarku.
Czy chcesz mi coś powiedzieć na początek?
– Tak, cieszę się, że dzwonisz. Czekałem na twój kontakt.
Czy to, co słyszę, mówię ja sam, mój umysł?
– To ja we własnej osobie, Marek Rymuszko z Zaświatów. Pytasz, czy chcę coś powiedzieć na początek? Tak, chcę ci powiedzieć, że u mnie wszystko w porządku. Mam tu swój własny kąt, to znaczy po waszemu mieszkanie, chociaż my nazywamy to odosobnieniem, bo każdy samodzielnie przebywa w czymś na kształt mieszkania, co nie jest stabilne, tylko zmienne, ponieważ na nasze życzenie można zmieniać jego umeblowanie i wystrój.
Czy istnieje tam to, co tutaj nazywamy „snem”?
– I tak, i nie przyjacielu. W zasadzie nigdy nie śpimy, ale zapadamy w coś, co nazwałbym letargiem, czy wyłączeniem świadomości na jakiś czas.