Już w książce Przemiany na Ziemi jako wrota do przyszłości zawarłem rozdział o tym, że porządek światowy będzie wkrótce zupełnie inny niż dotychczas. Teraz zarysowuje się to o wiele konkretniej niż pięć lat temu, gdy ową książkę pisałem. Rozejście się dróg będzie przy tym wynikać z zupełnie różnych obciążeń psychicznych poszczególnych narodów – i one właśnie zaczynają się wyraźniej uwidaczniać
Niniejszy artykuł opieram na analizie brytyjskiego psychiatry, dr. Russella Razzaque, który postanowił przyjrzeć się mechanizmowi przemian społecznych dokonujących się na Zachodzie, a zwłaszcza w USA. Nie tylko zauważył on procesy, jakie zwykłym ludziom trudno dostrzec, ale też dotarł do informacji opisujących manipulowanie ludźmi przez czynniki zewnętrzne w celu wzmocnienia owych groźnych trendów.
Punktem wyjścia do jego analizy był wybór Donalda Trumpa. Zauważył on, że ponad 70 mln Amerykanów na niego głosowało, w dużej mierze w oparciu o czysto ideologiczne hasła, które bardzo szybko zaczęły kolidować z rzeczywistością i już po dwóch miesiącach od wyborów, sondażowe notowania nowego prezydenta poleciały w dół. Na pewno nie był to więc mechanizm racjonalny – a więc jaki?
Dr Razzaque zwrócił uwagę na bardzo wysoki poziom lęków w amerykańskim społeczeństwie, co jest wynikiem od kilku lat rozwijającego się procesu erozji fundamentów, na których ludzie stoją – zapoczątkowanego pandemią i lockdownami, po których przyszły obawy związane z inflacją, o utrzymanie źródeł dochodów, a ostatnio pojawiają się oznaki zapaści gospodarczej. Z tej ostatniej wzięła się oczywiście nośność zasadniczego hasła Trumpa,
o uczynieniu Ameryki na powrót wielką
Są to więc już lęki egzystencjalne, powodujące dzielenie (dysocjację) osobowości, co z kolei jest stanem wywołującym alarmy w umysłach – obawy o utratę sensu życia lub wręcz tożsamości.
Z psychologicznego punktu widzenia, takie alarmy rodzą silną potrzebę kompensacji, w postaci np. tożsamości zastępczej dostarczanej poprzez identyfikację z grupą. Dr Razzaque zwrócił uwagę, że ów stan zaburzył (jeśli nie wręcz zdezaktualizował) procesy demokratyczne nie tylko w USA, polaryzując społeczeństwa. Przywołał tu przykład Brexitu, którego kampania (sfinansowana w dużej mierze przez kilku rosyjskich oligarchów) toczyła się pod równie wymownym, jak w przypadku Trumpa, hasłem take back control, co podaję w oryginale, bo trudno to wiernie przetłumaczyć. Chodziło tu bowiem nie tyle o odzyskanie kontroli, co o odebranie jej na powrót…
Ponieważ założenie, że Brytyjczycy nie mieli realnej kontroli nad swoim krajem, albo że teraz jest ona znacząco większa, nie ma materialnych podstaw, można to zinterpretować nie w kategoriach racjonalnych, lecz jako odwołanie się do wspomnianych alarmów docierających z podświadomości – raczej do obawy przed utratą kontroli nad samymi sobą. Jak już bowiem pisałem, człowiek nieświadomy nie jest psychologicznie przygotowany do reagowania na zmiany, zwłaszcza gdy ich nie rozumie. Perspektywa stawienia im czoła uruchamia jedynie mechanizmy obronne.
Daje to realność już nie tyle (albo: nie tylko) załamania społeczeństw, co przede wszystkim niezdolności do wyjścia z ostatecznej zapaści – do wypracowywania w takiej sytuacji reakcji racjonalnych i konstruktywnych. Na to, że stan jest poważny, terminalny, wskazują wcześniej przywoływane przeze mnie badania psychologów dotyczące tzw. Dark Tetrad – zestawu cech osobowości diagnozowanych wśród młodych wyznawców teorii spiskowych na Zachodzie (psychopatia, narcyzm, makiawelizm, sadyzm), które nam prognozę dopełniają. Dr Razzaque zwrócił przy tym uwagę, że jest to proces wspierany też od dawna przez siły wrogie – służby specjalne Rosji. Na poparcie tego załączył wideo zawierające wywiad z byłym oficerem rosyjskich służb specjalnych. Ów człowiek, dezerter, Jurij Biezmienow, już wiele lat temu scharakteryzował wspieranie regresu psychologicznego na dużą skalę, dając nam unikalne spojrzenie (z drugiej strony) na to, co się ze społeczeństwami zachodnimi dzieje. Zamieszczam tu skrót jego wypowiedzi:
Budowanie percepcji ideologicznej jest realizowane otwarcie i metodami legalnymi. (…) Większość aktywności służb rosyjskich nie ma w ogóle związku z pozyskiwaniem informacji. Moim zdaniem, i zdaniem wielu innych dezerterów mojego kalibru, tylko zaledwie 15% czasu, funduszy i ludzi, angażowane jest w klasyczny wywiad. Około 85% inwestuje się w budowanie percepcji ideologicznej. Jej celem jest zmienianie percepcji rzeczywistości każdego Amerykanina – do tego stopnia, że pomimo obfitości informacji, nikt nie jest w stanie dojść do sensownych wniosków. (…)
Jest to stan utkwienia. Nie można się tego pozbyć. Tacy
ludzie zostali zaprogramowani
by myśleć w określony sposób i reagować na bodźce według przewidywalnego schematu. Nie można zmienić ich poglądów. Nawet jeśli wyeksponuje się ich na działanie autentycznych informacji, nawet jeśli się udowodni, że „czarne jest czarne”, a „białe jest białe”, to wciąż nie można zmienić zasadniczej percepcji i logiki zachowań. Innymi słowy, u tych ludzi proces demoralizacji jest pełny i nieodwracalny.
Jak to w praktyce działa i jaki ma związek z przebudową hierarchii w świecie? Celem manipulacji jest tu wywoływanie zachowań destrukcyjnych, co jest o tyle łatwe, że świadomość w psychologicznym rozumieniu tego słowa, staje się w owej sytuacji porażona. Podstawą zachowań ludzi są symbole i emocje, co najczęściej rozmija się z normalną logiką przyczyny i skutku. Przed wyborami w USA można było chociażby sterować ludźmi tworząc wizję masowej fali przestępczości wywoływanej przez imigrantów, w oderwaniu od danych statystycznych. Czy skutecznie zakorzenić wyobrażenie, że syn idący do szkoły, wróci z niej jako… dziewczynka. Dla milionów wyborców były to jednak zasadnicze zagrożenia. Ale przede wszystkim chodziło o doprowadzenie do destrukcyjnych działań w gospodarce, bo wybór pod hasłem uczynienia Ameryki na powrót wielką nie wywoływał potrzeby zadania kandydatowi pytania, co konkretnie zamierza zrobić. Zręczne przekazanie przez niego symboli, czy tembr głosu, miały znaczenie decydujące.
Są to więc raczej symboliczne remedia na lęki, na problemy wewnątrz psychiki ludzi (wynikające z ich zrozumienia przez manipulującego), niż polityka. Nie różni się to zasadniczo od wejścia społeczeństwa w stan życia psychozami. Jak też słusznie zauważył zacytowany wyżej rosyjski agent, stan ten jest nieodwracalny – w tym sensie, że można (lub nie) dać szansę następnemu pokoleniu, ale przebudowa tych nieświadomie odgrywających swe role ludzi jest niemożliwa. Jeśli uwzględnimy fundamentalny w psychologii fakt, że dysocjacja osobowości postępuje proporcjonalnie do natężenia lęków, a to – co najciekawsze – jest dopiero przed nami (przed nimi), za rzecz oczywistą należy uznać, że będzie to przesądzać los wielu narodów. Żyjemy w okresie, który w niektórych zapowiedziach nazywano Czasem Prawdy, dodając nawet, że ludzie uzyskają możność zobaczenia siebie takimi, jakimi są naprawdę, więc raczej nie można liczyć na rozejście się problemów po przysłowiowych kościach – to znaczy na zachowanie jakichkolwiek baniek iluzji. Przemiany ukierunkowane są przecież na ich ujawnienie.
Truizmem jest przy tym stwierdzenie, że zaistnienie Nowego Świata, to znaczy cywilizacji nieopartej już na takim, jak opisano wyżej, utkwieniu na poziomie psychiki człowieka pierwotnego, zależeć będzie w większości od potencjału do racjonalnego reagowania na zmiany. Jak więc widać, nie będzie to droga dostępna dla wszystkich, a przynajmniej – nie od razu.