Nieznany Świat
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki

Brak produktów w koszyku.

  • Zaloguj
  • Rejestracja
  • Start
  • W numerze
  • E‑wydanie
  • Artykuły
    • Astrologia
    • Felietony
    • Historia
    • Natura
    • Nauka & Kosmos
    • Newsy
    • PROMOCJA
    • Rozwój duchowy
    • Teorie spiskowe
    • UFO & ET
    • Wywiady
    • Zdrowie
    • Zjawiska PSI
    • Życie po zyciu
    • Inne
  • Czytaj NŚ
    • Jak czytać NŚ?
    • O nas
    • Nasi autorzy
    • Kontakt
  • Społeczność
    • Okiem Anny
    • Spotkania NŚ
    • Nagrody NŚ
    • APELE!
    • Bracia Mniejsi
    • Galeria portretów NŚ
    • IN MEMORIAM
  • Polecamy
    • Filmoteka NŚ
    • Lektury NŚ
  • Podcasty
  • Video
  • Sklep KGNŚ
SUBSKRYPCJA
Nieznany Świat
  • Start
  • W numerze
  • E‑wydanie
  • Artykuły
    • Astrologia
    • Felietony
    • Historia
    • Natura
    • Nauka & Kosmos
    • Newsy
    • PROMOCJA
    • Rozwój duchowy
    • Teorie spiskowe
    • UFO & ET
    • Wywiady
    • Zdrowie
    • Zjawiska PSI
    • Życie po zyciu
    • Inne
  • Czytaj NŚ
    • Jak czytać NŚ?
    • O nas
    • Nasi autorzy
    • Kontakt
  • Społeczność
    • Okiem Anny
    • Spotkania NŚ
    • Nagrody NŚ
    • APELE!
    • Bracia Mniejsi
    • Galeria portretów NŚ
    • IN MEMORIAM
  • Polecamy
    • Filmoteka NŚ
    • Lektury NŚ
  • Podcasty
  • Video
  • Sklep KGNŚ
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
Nieznany Świat
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
Start Społeczność Nagrody NŚ

Misja

Nagroda Honorowa NŚ za 2020 r. - NŚ 12/2018

Autor: Marek Rymuszko
29 czerwca 2021
Przeczytasz w 15 min.
0 0
0
Misja - NŚ 12/2018

Dominik Nawa

Nagro­da Hono­ro­wa Nie­zna­ne­go Świa­ta dla Domi­ni­ka Nawy i Przy­sta­ni Ocalenie

Jak pisać o ludziach, z którymi od lat łączy nas głęboko emocjonalny związek? Jakich użyć słów, by przybliżyć realia stworzonego przez nich miejsca na Ziemi bez odwoływania się do taniego patosu, ale jednocześnie ze świadomością znaczenia takiego zapisu w całokształcie codziennych zmagań ducha z materią?

Pod­cast NŚ
Domi­nik Nawa

Przy­sta­ni Oca­le­nie w Ćwi­kli­cach pod Psz­czy­ną pro­wa­dzo­nej przez Komi­tet Pomo­cy dla Zwie­rząt w Tychach (jej peł­na nazwa to obec­nie: „Przy­stań Oca­le­nie. Przy­tu­li­sko dla koni i innych zwie­rząt”) towa­rzy­szy­my pió­rem nie­mal od począt­ku, a przed kil­ku­na­stu laty obję­li­śmy ją patro­na­tem medial­nym „Nie­zna­ne­go Świa­ta”. Do skrzy­żo­wa­nia się naszych dróg doszło dzię­ki war­szaw­skiej dzien­ni­kar­ce Gra­ży­nie Woj­dzie Pło­chow­skiej, któ­ra, będąc Czy­tel­nicz­ką NŚ, pew­ne­go dnia zja­wi­ła się w sie­dzi­bie wydaw­nic­twa i popro­si­ła krótko:

- Pomóż­cie nam.

PRZECZYTAJ TAKŻE

Certyfikat Nowych Wzorców Sztuki za 2022 r.

Sztuka to miłość ukryta w człowieku

Certyfikat Nowych Wzorców Sztuki za 2022 r.

Nowe Wzorce Sztuki 2022 dla Jarosława Pijarowskiego

To był począ­tek kolej­ne­go stu­le­cia. I tak się zaczęło.

Miesz­ka­ją­ca w War­sza­wie Gra­ży­na – wsku­tek poważ­nych pro­ble­mów rodzin­no-zdro­wot­nych – musia­ła z cza­sem wyłą­czyć się z czyn­nej pra­cy w Przy­sta­ni. Losy przy­tu­li­ska wią­żą się nato­miast nie­od­łącz­nie z dwoj­giem ludzi: Domi­ni­kiem Nawą i Doro­tą Szcze­pa­nek. To oni są głów­ny­mi boha­te­ra­mi histo­rii tego miej­sca, któ­ra ma swój uni­wer­sal­ny, ponad­cza­so­wy i głę­bo­ko ludz­ki wymiar.

Empatia w skali Hawkinsa i rzeka życia

Misja - NŚ 12/2018Nagro­da Hono­ro­wa dla Domi­ni­ka i Przy­sta­ni jest oczy­wi­ście rów­nież Nagro­dą dla Doro­ty, któ­ra z bie­giem cza­su oprócz dzia­łal­no­ści w Przy­tu­li­sku musia­ła rów­no­le­gle pod­jąć pra­cę w kli­ni­ce cho­rób trzust­ki, gdzie peł­ni wie­lo­go­dzin­ne dyżu­ry (w Przy­sta­ni god­nie wyrę­cza ją obec­nie cór­ka, 21-let­nia Oliw­ka, któ­ra, moż­na powie­dzieć, wycho­wa­ła się tam od małe­go). Nato­miast Domi­nik jest w Przy­sta­ni nie­ustan­nie dzień i noc. Kie­ru­je nią, miesz­ka tam wspól­nie z czwo­ro­noż­ny­mi pod­opiecz­ny­mi, jeź­dzi po całym kra­ju z inter­wen­cja­mi i roz­bu­do­wu­je rok po roku infra­struk­tu­rę tego szcze­gól­ne­go azy­lu, gdzie cho­re, kale­kie i skrzyw­dzo­ne zwie­rzę­ta zna­la­zły bez­piecz­ne schronienie.

W skromnym folderze, jaki został wydany w 2013 r. z okazji 15-lecia Przystani, można było przeczytać:

Kocha­ni, do Was kie­ru­je­my te sło­wa: Spon­so­rów, Wolon­ta­riu­szy i Sym­pa­ty­ków… a więc naszych Przy­ja­ciół. Jeste­ście z nami już od 15 lat. Tyl­ko dzię­ki Wam uda­ło nam się ura­to­wać tak wie­lu zwie­rzę­cych przy­ja­ciół: samych koni 210, 20 krów, 6 osioł­ków, 16 kóz, 9 owiec, 6 świń, 2 tchó­rzo­fret­ki, kil­ka­na­ście kró­li­ków, ponad 100 kur nio­sek, papuż­ki, gołę­bie i inne pta­ki, zają­ce, sar­ny, kil­ka­dzie­siąt kotów i psów. Wie­le z tych mniej­szych zwie­rząt zna­la­zło nowe domy lub odzy­ska­ło wol­ność, czę­ści z nich mogli­śmy tyl­ko pomóc god­nie odejść, a nie­któ­re zosta­ły u nas jako rezy­den­ci. To dla nich stwo­rzy­li­śmy razem z Wami „Przy­stań Oca­le­nie” – ich dom, przy­stań spo­koj­nej sta­ro­ści i dru­gie­go życia. Miej­sce, w któ­rym nie ma stra­chu, krzy­ku, trwo­gi. Jest miłość, zro­zu­mie­nie, empa­tia.

Dzięki Wam interweniujemy w przypadkach znęcania się nad zwierzętami, reprezentujemy w sądach jako oskarżyciele posiłkowo bestialsko zabite lub skatowane zwierzęta (…). 

Poma­ga­li­śmy zwie­rzę­tom będą­cym pod opie­ką innych fun­da­cji, znaj­du­ją­cych się w trud­niej­szej niż my sytu­acji, z likwi­do­wa­nych schro­nisk np. w Ligo­cie, Har­bu­to­wi­cach, ze schro­ni­ska w Orze­cho­wi­cach itd. Pomo­gli­śmy koniom ze sta­da będą­ce­go wła­sno­ścią Sti­ve­na D. i Ewy K., któ­re decy­zją bur­mi­strza gmi­ny Koń­skie zosta­ły w 2006 r. ode­bra­ne z powo­du dopusz­cze­nia ich do skraj­ne­go wynisz­cze­nia, a w dużej czę­ści nawet śmier­ci. (…) Poma­ga­li­śmy i poma­ga­my kar­mi­cie­lom wol­no-żyją­cych kotów i oso­bom, pod któ­rych opie­ką prze­by­wa po kil­ka­na­ście lub wię­cej zwie­rząt (kar­ma, żwi­rek, lekar­stwa, pomoc wete­ry­na­ryj­na, kil­ka­dzie­siąt zabie­gów ste­ry­li­za­cji i kastracji). 

Razem z Wami nie­sie­my pomoc, gdzie tyl­ko może­my – kon­tro­lu­je­my tar­gi zwie­rząt, inter­we­niu­je­my u bur­mi­strzów i woje­wo­dów, pro­wa­dzi­my kore­spon­den­cję z inspek­to­ra­mi wete­ry­na­rii oraz inny­mi insty­tu­cja­mi, czyn­nie uczest­ni­czy­li­śmy w pra­cach przy pro­jek­cie nowej usta­wy o ochro­nie zwie­rząt. Wszyst­ko po to, aby popra­wić w Pol­sce los zwierząt.

Czy­ta­jąc infor­ma­cje na naszej stro­nie inter­ne­to­wej, wie­cie, Kocha­ni Przy­ja­cie­le, że te dzia­ła­nia przy­spo­rzy­ły nam zarów­no wie­lu zwo­len­ni­ków, jak prze­ciw­ni­ków – i przed nimi musi­my chro­nić nasze dzieci.

A dalej:

Pra­gnie­my podzię­ko­wać wszyst­kim za tych 15 wspól­nych lat. Były cięż­kie i trud­ne. Ponie­waż taką dro­gę życia wybra­li­śmy, nie narze­ka­my, ale czę­sto po powro­cie z rzeź­ni, tar­gu lub sądu przy­cho­dzi­ły chwi­le zwąt­pie­nia w sens dal­szych dzia­łań. (…) Mamy rodzi­ny, jeste­śmy żona­mi, mat­ka­mi, syna­mi. Bar­dzo cięż­ko cza­sem pogo­dzić spra­wy i kło­po­ty domo­we, z pro­ble­ma­mi wyni­ka­ją­cy­mi z naszej dzia­łal­no­ści. Nie da się zosta­wić za drzwia­mi bólu po odej­ściu kogoś z naszych pod­opiecz­nych, nie­uda­nej wal­ce o życie, wido­ku mal­tre­to­wa­ne­go, wynisz­czo­ne­go ludz­kim okru­cień­stwem zwie­rza­ka, prze­gra­nej spra­wie w sądzie, spo­tka­niu z okrut­nym czło­wie­kiem, bez­dusz­nym urzęd­ni­kiem… Jed­nak mamy sie­bie i zawsze może­my liczyć na wza­jem­ne wsparcie. (…)

Dzwo­ni­cie Pań­stwo do nas i pyta­cie, jak pomóc, prze­ka­zu­je­cie miłe kom­ple­men­ty, sło­wa otu­chy, podzię­ko­wa­nia za goto­wość do dzia­ła­nia. Te Wasze pięk­ne sło­wa są dla nas ogrom­nym wspar­ciem, poma­ga­ją zno­wu zebrać siły i wal­czyć o pra­wa do god­ne­go życia i god­nej śmier­ci dla tych, któ­rzy się sami obro­nić się nie mogą. Dzię­ku­je­my Wam wszyst­kim: Ludziom o wiel­kich ser­cach, naszym spon­so­rom. (…), szcze­gól­nie zaś (…) eme­ry­tom, ren­ci­stom, a tak­że dzie­ciom. To oso­by, któ­re same nie mają zbyt wie­le, ale są szczę­śli­we, mając świa­do­mość, że gdzieś tam, na dru­gim koń­cu Pol­ski jest zwie­rzak, któ­ry żyje dzię­ki nim. 

Ile wzru­sza­ją­cych histo­rii mogli­śmy tu opi­sać, np. dzie­ci, któ­re poda­ro­wa­ły swo­je kie­szon­ko­we, Pana, któ­ry co mie­siąc wpła­cał 3 zło­te, aż pew­ne­go dnia wysła­ny do nie­go list wró­cił z dopi­skiem: „adre­sat nie żyje”… A tak­że Pani, któ­ra posta­no­wi­ła, aby na jej pogrze­bie zamiast kwia­tów sta­nę­ła przy­sta­nio­wa skar­bon­ka. (…) To dzię­ki nim rato­wa­li­śmy, leczy­li­śmy, ope­ro­wa­li­śmy, przy­wra­ca­li­śmy do życia zwie­rzę­ta, któ­re już zosta­ły ska­za­ne na śmierć, budo­wa­li­śmy bok­sy, napeł­nia­li­śmy żło­by owsem. Razem dawa­li­śmy nadzieję.

Misja - NŚ 12/2018Pisa­ła oczy­wi­ście, jak­że by ina­czej, Dorot­ka, któ­rej ser­ce dla zwie­rząt jest jak dzwon Zyg­mun­ta, jak pięk­na, peł­na empa­tii doli­na kwia­tów (czy­taj: uczuć), a ogrod­nik Domi­nik na co dzień tę doli­nę upra­wia i pielęgnuje.

Zderzaki

Z wyuczo­ne­go zawo­du mecha­nik samo­cho­do­wy. Tak jak Doro­ta: wege­ta­ria­nin z wybo­ru i głę­bo­kie­go prze­ko­na­nia, u pod­staw któ­re­go leżą prze­słan­ki etycz­ne. Obec­nie lat 42 – gdy „osiadł” w Przy­sta­ni, miał ich zale­d­wie 22. Znak zodia­ku: Kozio­ro­żec. Upar­ty, wytrwa­ły, spra­wia­ją­cy w oglą­dzie zewnętrz­nym wra­że­nie twar­dzie­la. W rze­czy­wi­sto­ści głę­bo­ko wraż­li­wy, a ta pozor­na twar­dość pozwa­la mu zapa­no­wać nad skraj­nie trud­ny­mi sytu­acja­mi, jakim musi na co dzień wspól­nie z Doro­tą i inny­mi współ­pra­cow­ni­ka­mi sta­wiać czoła.

Jak wów­czas, gdy nadep­nę­li na odcisk zagra­nicz­ne­mu hodow­cy koni, któ­ry je nie­mal zagło­dził, a po tym, jak z ich ini­cja­ty­wy mu je ode­bra­no, pała­jąc zemstą, zaczął pisać na Domi­ni­ka i Doro­tę dono­sy wszę­dzie, gdzie tyl­ko się dało. Nasłał na Przy­stań kon­tro­le, nękał psy­chicz­nie i praw­nie. Ten facet – sło­wa: czło­wiek nie uży­wam celo­wo (na naszą proś­bę za pomo­cą tech­nik parap­sy­chicz­nych oce­nia­li go zaprzy­jaź­nie­ni z Nie­zna­nym Świa­tem eks­tra­sen­si) – był uoso­bie­niem infe­ral­ne­go zła, któ­re w men­tal­nym zwar­ciu z nim ema­no­wa­ło nie­zwy­kłą, nie­na­wist­ną siłą. Chwi­la­mi było więc bar­dzo cięż­ko, ale na szczę­ście tam­ten trud­ny okres uda­ło się przetrwać.

To tylko jeden z wielu przykładów tego, czego niejednokrotnie doświadczają.

Raz po raz zde­rza­ją się z nie­zro­zu­mie­niem, szy­der­stwem, a nawet jaw­nie oka­zy­wa­ną wro­go­ścią. Na osła­wio­nych koń­skich tar­gach w Ska­ry­sze­wie i Bodzen­ty­nie (ten ostat­ni jest tak­że w okre­ślo­ne dni tar­go­wi­skiem bydła), któ­re regu­lar­nie kon­tro­lu­ją, podob­nie jak dzia­ła­cze innych orga­ni­za­cji pro­zwie­rzę­cych, są przez han­dla­rzy obrzu­ca­ni obe­lga­mi. Na tym tle nie­jed­no­krot­nie docho­dzi­ło nie­mal do ręko­czy­nów. Reagu­jąc na krzyw­dę, jakiej są świad­ka­mi, pada­ją ofia­rą ludz­kiej agresji.

Cie­ka­we, że Doro­ta, któ­ra czę­sto pła­cze z bez­sil­no­ści, w momen­cie, gdy trze­ba prze­ciw­sta­wić się złu, sta­je się tak samo nie­ustę­pli­wa jak Domi­nik. Co jej wów­czas doda­je sił? Bez wąt­pie­nia zamon­to­wa­ny od dzie­ciń­stwa w psy­chi­ce kom­pas dobra, bez­błęd­nie wska­zu­ją­cy dro­gę. I świa­do­mość, że zawsze w takich sytu­acjach może liczyć na Domi­ni­ka oraz nasze – Wasze – wsparcie.

Są jak dwa wiel­kie ser­ca połą­czo­ne nie­wi­dzial­ną nicią. W zde­rze­niu ze złem do bólu odważ­ni. Nie do pokonania.

Misja - NŚ 12/2018
Domi­nik z Doro­tą: dwa wiel­kie ser­ce połą­czo­ne nie­wi­dzial­ną nicią. Zdję­cie wyko­na­ne w 2008 r. na Polu Moko­tow­skim w War­sza­wie, gdzie Przy­stań Oca­le­nie przy­go­to­wa­ła pre­zen­ta­cję z oka­zji Dnia Ziemi

Czterokopytny Boże spraw, by umieranie nie bolało

Jak zwy­kle przed świ­tem w ponie­dzia­łek w Bodzen­ty­nie zaczy­na się pie­kło na zie­mi. Przed tar­giem dłu­gie kolej­ki samo­cho­dów, przy­czep i TIR-ów. Sły­chać rże­nie i stu­kot kopyt. Z nie­któ­rych samo­cho­dów wyglą­da­ją gło­wy prze­ra­żo­nych koni. W ich oczach widać strach, smu­tek i… W tym miej­scu zaczy­na się ich ostat­nia dro­ga. Dro­ga na śmierć.

Tego dnia wybra­li­śmy się na targ w osła­bio­nym, pię­cio­oso­bo­wym skła­dzie, bez wspar­cia poli­cji i Inspek­cji Trans­por­tu Dro­go­we­go. Naszym celem było spraw­dze­nie, czy coś się zmie­ni­ło, popra­wi­ło, czy warun­ki prze­wo­zu i han­dlu koń­mi są lep­sze. Ale rze­czy­wi­stość wymu­si­ła na nas zmia­nę pla­nów. Wieść, że jeste­śmy na tar­go­wi­sku, roze­szła się lotem bły­ska­wi­cy, budząc lęk w han­dla­rzach i drob­nych prze­woź­ni­kach. Zaczę­li ner­wo­wo koń­czyć trans­ak­cje i w popło­chu uciekać. 

Od pierw­szej chwi­li na zasy­pa­nym śnie­giem pla­cu wyróż­niał się bia­ło-nie­bie­ski samo­chód, zna­ne­go nam z wcze­śniej­szych wizyt w tym miej­scu prze­woź­ni­ka. Spo­śród oko­ło 150 koni wybrał naj­słab­sze i cho­re zwie­rzę­ta. Zała­do­wał na prze­mian mło­de i sta­re oraz kalekie.

Dokład­nie obser­wo­wa­li­śmy ten samo­chód, dla­te­go wie­dzie­li­śmy, jakie zwie­rzę­ta się tam zna­la­zły. Był wśród nich mały, cho­ry i sła­by źre­ba­czek oraz koń z poważ­nym ura­zem przed­niej koń­czy­ny. Posta­no­wi­li­śmy go oca­lić. Ponie­waż nie mogli­śmy sami zatrzy­mać samo­cho­du, popro­si­li­śmy tele­fo­nicz­nie o pomoc policję. 

Po oko­ło 45 minu­tach jaz­dy od Bodzen­ty­na samo­chód uda­ło się zatrzy­mać, jed­nak prze­woź­nik odmó­wił otwar­cia go. Pod naszym adre­sem posy­pa­ły się prze­kleń­stwa, obe­lgi i groź­by. Usły­sze­li­śmy, że źle skoń­czy­my, że nie­dłu­go znaj­dzie­my się 2 metry pod zie­mią, że wkrót­ce będzie­my „zim­ni”.

Na miej­sce zda­rze­nia wezwa­li­śmy powia­to­we­go leka­rza wete­ry­na­rii. Wal­czy­li­śmy o to, by samo­chód roz­ła­do­wać i pomóc cho­ciaż tym zwie­rzę­tom, któ­re nie podo­ła­ją dal­szym tru­dom trans­por­tu w dro­dze na śmierć. Powia­to­wy lekarz wete­ry­na­rii przy­je­chał z dru­gim patro­lem poli­cji i zarzą­dził wyła­du­nek zwie­rząt oraz oglę­dzi­ny. Po otwar­ciu tyl­nej kla­py naszym oczom uka­zał się strasz­ny widok. Obraz tak wstrzą­sa­ją­cy, że nigdy go nie zapomnimy. 

Cho­ciaż samo­chód prze­je­chał dopie­ro 45 kilo­me­trów, kil­ka koni już leża­ło. Przy samym wej­ściu leżał mały źre­ba­czek. Nie umiał ustać, tak był sła­by i zmę­czo­ny. W głę­bi leża­ły poprzew­ra­ca­ne rów­nież inne konie, kil­ka z nich mia­ło już krwa­we otar­cia na skó­rze. Z tyłu stał zała­do­wa­ny w poprzek wozu pięk­ny mło­dy wała­szek kopa­ny po brzu­chu przez inne konie. Taki spo­sób łado­wa­nia jest szcze­gól­nie okrut­ny i nie­zgod­ny z usta­wą o ochro­nie zwie­rząt. Zdą­ży­li­śmy się prze­ko­nać, że to czę­sto sto­so­wa­na prak­ty­ka przez tego wła­śnie prze­woź­ni­ka, za co już wsku­tek naszej inter­wen­cji dostał wyrok sądowy. (…) 

Roz­po­czy­na się naj­bar­dziej przy­kry moment – roz­ła­du­nek koni. Jako pierw­szy wyła­do­wy­wa­ny jest mały źre­ba­czek, któ­ry trzę­sie się na nogach. Nie­ste­ty kil­ka­krot­ne pró­by pod­nie­sie­nia go nie przy­no­szą zamie­rzo­ne­go skut­ku. Wresz­cie uda­ło się, został pod­nie­sio­ny i wypro­wa­dzo­ny. Spo­glą­da­my na sie­bie i wie­my bez słów, że trze­ba spró­bo­wać go oca­lić. Następ­nie wypro­wa­dza­ne są kolej­ne konie. Jeden z ura­zem przed­niej nogi, decy­zją wete­ry­na­rza zosta­je odła­do­wa­ny. Powia­to­wy lekarz wete­ry­na­rii pro­po­nu­je nam zatrzy­ma­nie kla­czy do cza­su wyja­śnie­nia spra­wy przez sąd, nato­miast prze­woź­ni­ko­wi suge­ru­je odda­nie jej do ubo­ju sanitarnego. 

Zaczy­na się nasza wal­ka o życie kla­czy – pro­po­nu­je­my odku­pie­nie, pada­ją jed­nak hor­ren­dal­ne kwo­ty. Ten czło­wiek chce jak naj­wię­cej zaro­bić. Jeste­śmy świa­do­mi, że zro­bi wszyst­ko, by nam konia ode­brać, że zno­wu pra­wo może sta­nąć po stro­nie tego, któ­ry krzyw­dzi, a nie tego, któ­ry jest krzyw­dzo­ny (tak było w przy­pad­ku Jaru­sia, gdzie pra­wo sta­nę­ło po stro­nie wła­ści­cie­la). I co wte­dy – po mie­sią­cu musie­li­by­śmy oddać klacz na pew­ną śmierć. W takiej sytu­acji jedy­nym roz­wią­za­niem wyda­je się nam odku­pie­nie – w grę wcho­dzi życie! Dla­te­go nadal nego­cju­je­my, aż w koń­cu pada kwo­ta 2900 zł, któ­rą jeste­śmy w sta­nie zapła­cić i klacz jest uratowana. 

Misja - NŚ 12/2018

Chce­my jesz­cze oca­lić źre­bacz­ka, ale nie­ste­ty wal­kę o jego życie prze­gra­li­śmy. Mię­so mło­dych koni jest zbyt poszu­ki­wa­ne na ryn­kach zachod­nich, więc prze­woź­nik nie chciał go sprze­dać. Źre­bak patrzy na nas bła­gal­nie, pro­si o pomoc (…), a my nie może­my zro­bić już nic. Zna­my ten wzrok, spoj­rze­nie anio­ła, któ­re­go nie da się zapo­mnieć. Każ­dy z nas już tego doświad­czył. To naj­trud­niej­sza część naszej dzia­łal­no­ści – widzi­my pro­szą­ce spoj­rze­nia wie­lu koni, tak jak w tym samo­cho­dzie, a może­my ura­to­wać tyl­ko jed­ne­go. Pozo­sta­łe są łado­wa­ne, a nam łzy same pły­ną po policz­kach. Źre­ba­czek jest ostat­ni i patrzy na nas naj­dłu­żej. Przez szcze­li­ny w samo­cho­dzie spo­glą­da­ją na nas smut­ne koń­skie oczy, dla nich to już ostat­nie chwi­le. Jadą na śmierć.

Energie dobre i złe

W histo­rii Przy­sta­ni prze­pla­ta­ją się ze sobą chwi­le pięk­ne, wzru­sza­ją­ce i głę­bo­ko trau­ma­tycz­ne. Te ostat­nie są zwią­za­ne z odcho­dze­niem prze­by­wa­ją­cych tam zwie­rząt, co sta­no­wi nie­uchron­ną kon­se­kwen­cję fak­tu, iż przy­tu­li­sko – w przy­pad­ku czę­ści jego czwo­ro­noż­nych pen­sjo­na­riu­szy, ode­bra­nych daw­nym wła­ści­cie­lom – peł­ni rolę swo­iste­go hospi­cjum. Z bie­giem lat przy­by­ło więc tabli­czek na sym­bo­licz­nym cmen­ta­rzy­ku. Każ­de odej­ście jest trak­to­wa­ne jak utra­ta kogoś bli­skie­go. Doro­ta wów­czas pła­cze, nato­miast Domi­nik gry­zie się w sobie, że wal­ka o życie, w któ­rą wło­ży­li mnó­stwo ser­ca i sta­rań, w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku zosta­ła przegrana.

Są też zda­rze­nia zewnętrz­ne, któ­re powo­du­ją, iż ner­wy napi­na­ją się jak postron­ki. Kie­dyś wsku­tek ulew­nych desz­czy woda w pobli­skim sta­wie przy­bra­ła tak, że gro­zi­ła zala­niem przy­tu­li­ska. Na szczę­ście skoń­czy­ło się na stra­chu, ale w pew­nym momen­cie było napraw­dę nie­bez­piecz­nie. Powo­dów do zmar­twień dostar­czy­ła rów­nież przed laty wyjąt­ko­wo mroź­na zima, gdy nawet dodat­ko­we ocie­ple­nie bok­sów oraz innych pomiesz­czeń dla pod­opiecz­nych oka­za­ło się niewystarczające.

Powo­dem do rado­ści jest nato­miast aktyw­ność wolon­ta­riu­szy (zazwy­czaj ludzi mło­dych, czę­sto uczniów i stu­den­tów), któ­rzy przy­jeż­dża­ją do Przy­sta­ni z wła­snej ini­cja­ty­wy, poma­ga­jąc opie­ko­wać się pod­opiecz­ny­mi. Wymier­ne jest rów­nież wiel­kie – Domi­nik pod­kre­śla to na każ­dym kro­ku – wspar­cie, nie tyl­ko finan­so­we, ludzi dobrej woli, w tym licz­nych Czy­tel­ni­ków „Nie­zna­ne­go Świa­ta”. Ci ostat­ni ślą pacz­ki oraz maile i listy ze sło­wa­mi otu­chy. Ta kore­spon­den­cja jest bar­dzo potrzeb­na, gdyż wzmac­nia psy­chicz­nie, gene­ru­jąc tak potrzeb­ną dobrą energię.

Pożegnanie Bandero

Z kro­ni­ki Przystani:

21 paź­dzier­ni­ka 2010 r. prze­sta­ło bić ser­ce jed­ne­go z naszych koni­ków. We śnie w oto­cze­niu koń­skich przy­ja­ciół odszedł Ban­de­ro. Został wyku­pio­ny ostat­ni, ale nie­ste­ty odszedł jako pierwszy. 

Został oca­lo­ny 22 lip­ca 2002 r. i był z nami zale­d­wie 3 mie­sią­ce. Dale­ka dro­ga, któ­rą prze­był, począw­szy od tar­go­wi­ska koń­skie­go poprzez bazę prze­ła­dun­ko­wą koni rzeź­nych, skąd tra­fił do koń­skiej rzeź­ni (oka­zał się zbyt sła­by, aby jechać dalej do Włoch), odbi­ła się na jego zdro­wiu i psy­chi­ce. Już w rzeź­ni widział śmierć swo­ich współ­to­wa­rzy­szy, z któ­ry­mi tam przy­je­chał. Dla­te­go był smut­ny, nie­uf­ny i bał się ludzi. Jed­nak bar­dzo kochał dzie­ci i im też chciał służyć. 

Przy­jeż­dża­ły do nie­go czę­sto nie­peł­no­spraw­ne dzie­ci, a on im poma­gał. (…) W naszych ser­cach pozo­stał po nim ogrom­ny żal i ból. 

Dwa tygo­dnie przed śmier­cią Ban­de­ro zaczął nam ufać, nawet przy­tu­lał się i lizał ręce. Tak, jak­by chciał podzię­ko­wać za te trzy mie­sią­ce god­ne­go życia, za to wła­śnie, że odcho­dzi wśród przy­ja­ciół, a nie został zabi­ty w rzeź­ni po latach cięż­kiej pra­cy dla czło­wie­ka. Pocho­wa­li­śmy go 22 paź­dzier­ni­ka 2002 r. na cmen­ta­rzu dla zwie­rząt w Byto­miu. Pła­ka­li­śmy my, pła­ka­ły dzie­ci, któ­rym go będzie bar­dzo bra­ko­wa­ło. Tęsk­ni za nim jego wier­ny koń­ski przy­ja­ciel Luc­ky, z któ­rym dzie­lił boks.

Dramatyczny moment i ulga po traumie

Na prze­ło­mie 2011 i 2012 roku w przy­ja­cio­łach Przy­sta­ni zamar­ło z trwo­gi ser­ce: Domi­ni­ko­wi nawa­lił krę­go­słup. Nad­mier­nie przez lata eks­plo­ato­wa­ny i nad­wy­rę­żo­ny (pod­no­sze­nie leżą­cych na zie­mi koni, któ­re wsku­tek dys­funk­cji nóg nie są w sta­nie zro­bić tego same, spa­da na nie­go i czę­sto wyma­ga nie­mal nad­ludz­kie­go wysił­ku) w któ­rymś momen­cie musia­ło się to skoń­czyć zastraj­ko­wa­niem tego szcze­gól­ne­go orga­nu. Domi­nik wił się z bólu, a nad Przy­sta­nią zawi­sła groź­ba upad­ku. Bo bez nie­go dal­sze funk­cjo­no­wa­nie przy­tu­li­ska było­by niemożliwe.

Na szczę­ście ope­ra­cja chi­rur­gicz­na, jakiej – nie bez opo­rów – zde­cy­do­wał się pod­dać, zosta­ła uwień­czo­na powo­dze­niem. On zaś pozbie­rał się po niej w tem­pie, któ­re wzbu­dzi­ło zdu­mie­nie leka­rzy. Już następ­ne­go dnia po opusz­cze­niu kli­ni­ki zja­wił się w Przy­sta­ni. Nie zwa­ża­jąc na ryzy­ko i ból, znów dźwi­gał z zie­mi konie i wró­cił do codzien­nych zajęć. Pomo­gła siła ducha, czy rów­nież Opie­ka z zewnątrz?

Przebitki z filmu życia i okruchy zdarzeń

Jest bodaj 2011 rok – nie mogę tej daty zna­leźć w notat­kach. Korzy­sta­jąc z tego, że jed­ną z sesji wyjaz­do­wych kie­ro­wa­ne­go prze­ze mnie repor­ter­skie­go sto­wa­rzy­sze­nia odby­wa­my na Ślą­sku, demo­lu­ję pier­wot­ny pro­gram i wio­zę jej uczest­ni­ków do Przystani.

Ponie­waż parę dni wcze­śniej pada­ły ulew­ne desz­cze, raz po raz brnie­my w bło­cie i kału­żach, co zwłasz­cza moim kole­żan­kom, nie­przy­go­to­wa­nym na takie warun­ki, spra­wia duże kło­po­ty. Prze­cho­dzą jed­nak nad nimi do porząd­ku dzien­ne­go: są pod wra­że­niem tego, co zoba­czy­ły w przy­tu­li­sku. W zde­rze­niu z ogro­mem nie­szczę­ścia, z któ­rym sta­ją oko w oko (duża część pod­opiecz­nych Przy­sta­ni to zwie­rzę­ta cho­re, kale­kie, ste­ra­ne wie­kiem i lata­mi cięż­kiej pra­cy), repor­ter­ska gru­pa porzu­ca chwi­la­mi note­sy i apa­ra­ty foto­gra­ficz­ne, prze­obra­ża­jąc się doraź­nie w wolon­ta­riu­szy. Jed­na zaś oso­ba prze­cho­dzi wewnętrz­ną meta­mor­fo­zę i podej­mu­je decy­zję o zanie­cha­niu odtąd jedze­nia mię­sa (w swo­im posta­no­wie­niu dotrwa­ła do dziś).

To uwa­ga pozor­nie nie na temat, ale dzień wcze­śniej pod­czas uro­czy­stej kola­cji w ośrod­ku gór­ni­czym, gdzie nas podej­mo­wa­no, na sto­łach wylą­do­wa­ły sma­ko­wi­cie pach­ną­ce golon­ki, kaszan­ki i bef­szty­ki. Oprócz nich były jesz­cze tyl­ko kiszo­ne ogór­ki. Infor­ma­cja, że nie­któ­rzy uczest­ni­cy sesji nie jedzą mię­sa i zamiast nie­go pro­szą o kawa­łek żół­te­go sera, wznie­ci­ła w gospo­da­rzach pani­kę, gdyż sera tam od daw­na niko­mu nie ser­wo­wa­no. Po pro­stu nie ten model kon­sump­cji. W rezul­ta­cie do skle­pu w pobli­skiej miej­sco­wo­ści został wysła­ny po nie­go spe­cjal­ny samo­chód. Ot, taki tam realio­znaw­czy szczegół.

A dzień póź­niej wła­śnie pobyt w Przy­sta­ni i zapa­mię­ta­na z nie­go sce­na. Na zie­mi pośrod­ku dzie­dziń­ca leży dopie­ro co wyku­pio­ny z rąk han­dla­rza koń. Ma na nodze wiel­ki ropień, któ­ry musi zostać prze­cię­ty przez wete­ry­na­rza. Poma­ga mu Domi­nik, któ­ry musi w tym celu dźwi­gnąć konia tak, by lekarz, po wyko­na­niu zastrzy­ku znie­czu­la­ją­ce­go, mógł przy­stą­pić do oczysz­cze­nia rany. Prze­ra­żo­ny wałach gło­śno rży i wierz­ga, uspo­ka­ja się dopie­ro pod wpły­wem doty­ku Dominika.

W koń­cu wete­ry­narz przy­stę­pu­je do zabie­gu chi­rur­gicz­ne­go. Pod­czas prze­ci­na­nia rop­nia wypły­wa krew zmie­sza­na z ropą, opry­sku­jąc leka­rza, Domi­ni­ka i inne oso­by asy­stu­ją­ce przy tej czyn­no­ści. Wszyst­ko to obser­wu­je­my z odle­gło­ści kil­ku­na­stu metrów (ach, ta bez­piecz­na rola sta­ty­sty). I reje­stru­je­my wzro­kiem wła­śnie krew, mnó­stwo krwi.

Pytam Domi­ni­ka, jak sobie w takich sytu­acjach na co dzień radzi psy­chicz­nie. Jest lek­ko zdzi­wio­ny, mówiąc, że tym razem prze­cież wszyst­ko poszło spraw­nie, a nie zawsze tak jest. Prze­pra­sza, że musie­li­śmy to oglą­dać, ale stan konia był tak poważ­ny, iż z zabie­giem chi­rur­gicz­nym nie moż­na było dłu­żej cze­kać. Wła­śnie dla­te­go pil­nie ścią­gnię­to lekarza.

Pokło­siem odwie­dzin repor­te­rów w Przy­sta­ni będą tek­sty, któ­re uka­żą się póź­niej w pra­sie ogól­no­pol­skiej i gaze­tach regio­nal­nych. W naszym zamy­śle mia­ły pomóc przy­tu­li­sku, poin­for­mo­wać opi­nię publicz­ną, że ist­nie­je takie miej­sce, a jego egzy­sten­cja jest moż­li­wa jedy­nie dzię­ki wspar­ciu ludzi dobrej woli. Bo pań­stwu, nie­za­leż­nie od tego, jaka eki­pa poli­tycz­na nim aktu­al­nie zarzą­dza, los schro­nisk dla zwie­rząt pozo­sta­je obo­jęt­ny i są one w lwiej czę­ści pozo­sta­wio­ne same sobie.

Dodatkowe elementy realioznawcze 🙂

Misja - NŚ 12/2018
List gra­tu­la­cyj­ny pre­zy­den­ta Lecha Kaczyńskiego

Z Domi­ni­kiem, a i owszem, da się gadać pod warun­kiem, że roz­mo­wa doty­czy Przy­sta­ni i jej pod­opiecz­nych. O sobie mówić nie chce i nie spo­sób wyci­snąć z nie­go na ten temat ani sło­wa. Uwa­ża to za stra­tę czasu.

Aha, i jesz­cze jeden sma­ko­wi­ty szcze­gół. W okre­sie naszej 20-let­niej zna­jo­mo­ści widzia­łem go w gar­ni­tu­rze i kra­wa­cie tyl­ko jeden raz: gdy zja­wił się na otwar­ciu zor­ga­ni­zo­wa­nej pod patro­na­tem medial­nym NŚ wysta­wy obra­zów Wald­ka Borow­skie­go w Cen­trum Kul­tu­ry ANDROMEDA w Tychach, któ­rym zarzą­dzał wów­czas nasz przy­ja­ciel, Andrzej Maria Mar­czew­ski, zanim zręcz­nie pozby­to się go stam­tąd, podob­nie jak z kie­ro­wa­ne­go prze­zeń nazbyt ambit­ne­go, jak na gusta lokal­nych wło­da­rzy, teatru.

Ze swej stro­ny odnio­słem wów­czas nie­od­par­te wra­że­nie, że Domi­nik w gar­ni­tu­rze z kra­wa­tem pod szy­ją czuł się wyraź­nie nie­swo­jo (zupeł­nie jak ja). Po raz dru­gi zało­żył go, gdy 9 lute­go 2009 r. na Gali Wolon­ta­ria­tu w Teatrze Pol­skim w War­sza­wie odbie­rał list Pre­zy­den­ta RP z podzię­ko­wa­nia­mi za to, co robi (zob. skan). List Lecha Kaczyń­skie­go wrę­cza­ła jego żona, Maria Kaczyń­ska.

Od nowych boksów i pastwisk po psianatorium

W począt­ko­wym okre­sie w Przy­sta­ni prze­by­wa­ły tyl­ko konie – przede wszyst­kim ura­to­wa­ne z trans­por­tów śmier­ci, albo ode­bra­ne wła­ści­cie­lom, któ­rzy się nad nimi znę­ca­li. W ślad za nimi bar­dzo szyb­ko poja­wi­ły się tam jed­nak rów­nież psy (dla któ­rych powsta­ło spe­cjal­ne psia­na­to­rium), koty oraz inne zwierzęta.

Dziś jest ich ponad 530, w tym lisy, kro­wy (schro­nie­nie tu zna­la­zła m.in. zna­na w całej Pol­sce z powo­du swo­jej bra­wu­ro­wej uciecz­ki z rzeź­ni Borut­ka), kozy, owiecz­ki, a nawet ulu­bie­ni­ca wszyst­kich – małp­ka ode­bra­na pew­ne­mu góra­lo­wi za znę­ca­nie się nad nią (trzy­mał Zuzię w klat­ce na kró­li­ki). Nie­któ­rzy pod­opiecz­ni loko­wa­ni są w przej­ścio­wych pry­wat­nych „hote­li­kach”: koszt prze­by­wa­nia ich tam pokry­wa Przystań.

Chwila refleksji

Zasta­nów­my się przez moment, czym w potocz­nym rozu­mie­niu jest misja? Czy okre­śle­nie to musi być zawa­ro­wa­ne jedy­nie dla rze­czy wiel­kich: krze­wie­nie fun­da­men­tal­nych idei albo np. odby­wa­nia lotów mię­dzy­pla­ne­tar­nych – czy rów­nież może odno­sić się do spraw codzien­nych, któ­re zmie­nia­ją ludz­kie posta­wy w naj­bliż­szym oto­cze­niu, trans­for­mu­ją rze­czy­wi­stość, choć­by tyl­ko w mikro­ska­li, ale krok po kro­ku? I jak mają się do tego sło­wa Alber­ta Schwe­it­ze­ra, któ­ry powie­dział, że Kto ratu­je jed­no życie, ratu­je cały świat?

My wyjeżdżamy, oni zostają

Byłem w Przy­sta­ni przez te lata kil­ka­na­ście, może dwa­dzie­ścia parę razy. I zawsze odjeż­dża­łem stam­tąd z poczu­ciem winy, że tak nie­wie­le mogę dla Domi­ni­ka, Doro­ty i ich pod­opiecz­nych zro­bić. Bo – jak kie­dyś napi­sa­łem – my wyjeż­dża­my, a oni tam zosta­ją. Peł­nią misję, któ­rej cię­żar dobro­wol­nie wzię­li na sie­bie. W urze­czo­wio­nym coraz bar­dziej bru­ta­li­zu­ją­cym się świe­cie stwo­rzy­li enkla­wę czło­wie­czeń­stwa, empa­tii i współ­od­czu­wa­nia, w zetknię­ciu z któ­rą matrix ze swo­imi bez­na­mięt­ny­mi, wyzu­ty­mi z emo­cji regu­ła­mi gry przegra.

Musi prze­grać.

Kon­takt do Przy­sta­ni Oca­le­nie:
Komi­tet Pomo­cy dla Zwie­rząt – Orga­ni­za­cja Pożyt­ku Publicz­ne­go, ul. Bałuc­kie­go 7⁄37, 43–100 Tychy
KRS 0000015352
Kon­to (wpła­ty kra­jo­we) – 91 1050 1399 1000 0022 0998 2426
Kon­to (wpła­ty zagra­nicz­ne) – PL 91 1050 1399 1000 0022 0998 2426
Nr. BIC (SWIFT): INGBPLPW
Face­bo­ok – Przy­stań Oca­le­nie Kpdz
www – www​.przy​sta​no​ca​le​nie​.pl

Tagi: Nagroda NŚNŚ 12/18zwierzęta
Podziel sięTweetnijWyślij
Marek Rymuszko

Marek Rymuszko

(1948-2019) - twórca koncepcji redakcyjnej miesięcznika „Nieznany Świat” i przez 30 lat jego redaktor naczelny. Reporter, pisarz, publicysta. Absolwent studiów prawniczych i dziennikarskich. Długoletni dziennikarz tygodnika „Prawo i Życie” oraz współpracownik wielu czasopism i serii wydawniczych. Laureat kilkudziesięciu nagród w ogólnopolskich konkursach reporterskich. W 1986 r. za całokształt dorobku w dziedzinie reportażu uhonorowany najbardziej cenioną w środowisku Nagrodą im. Ksawerego Pruszyńskiego. Autor książek: Sprawa osobista (1979), Miejsce na górze (1983), Paralaksa (1984), Wielka zasadzka (1984), Noc komety (1988), Schody (1988 - wyróżnienie "Życia Literackiego" za najlepszą książkę reporterską roku), Nieuchwytna Siła (1989; we współautorstwie z Anną Ostrzycką), Bajki polskie. Reportaże sądowe (1990), Złamana lanca (1991), Powrót Nieuchwytnej Siły (1994; również we współautorstwie z A. Ostrzycką), Polskie życie po życiu. Relacje ludzi uratowanych ze stanu śmierci klinicznej (1998), Przypadki metafizyczne (2002), 111 filmów z duszą. Metafizyka w kinie (2015) oraz kilkunastu pozycji wydrukowanych w KAW-owskiej serii „Ekspres Reporterów”. W 1989 r. w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku odbyła się premiera jego sztuki Kołysanka. Był też współautorem scenariusza do filmu Wielka majówka (1981) w reżyserii Krzysztofa Rogulskiego. Wieloletni prezes ogólnopolskiej organizacji reportarzystów – Stowarzyszenia Krajowy Klub Reportażu.

Zaloguj się, aby skomentować

W numerze

Nieznany Świat 04/2023

Nieznany Świat 04/2023 (388)

Nieznany Świat 03/2023

Nieznany Świat 03/2023 (387)

Prenumerata NŚ 2023 Prenumerata NŚ 2023 Prenumerata NŚ 2023
Instrukcje Przebudzenia
Podcasty

Instrukcje Przebudzenia

2 września 2021
49 min
Odtwórz
  • Dodaj do kolejki
  • Udostępnij
    Facebook Twitter E-mail
Nieznany Świat

Pismo tych, którzy myślą, czują i widzą więcej.

Wydawnictwo "Nieznany Świat" sp. j.
Anna Ostrzycka-Rymuszko
ul. Kielecka 28 lok. 2, 02-530 Warszawa
tel. 22 849-77-38

Księgarnia-Galeria NIEZNANY ŚWIAT

Księgarnia stacjonarna:
ul. Kredytowa 2, 00-062 Warszawa,
tel. 22 827 93 49

Linki

  • FAQ - najczęściej zadawane pytania
  • Kontakt
  • Polityka prywatności
  • Regulaminy
  • Newslleter
  • Wydanie elektroniczne NŚ
  • Prenumerata NŚ
  • Sklep KGNŚ

Ostatnie wpisy

  • Targi ezoteryczne – Warszawa (25–26.03.2023)
  • Słowiańscy bogowie z gwiazd
  • Niezależni lekarze pod ostrzałem
  • Wbrew fizyce i anatomii ludzkiego ciała
  • Aktywacja połączeń międzywymiarowych
  • Piątka z Dwójki czyli nieoczywisty portret polskiego asa wywiadu

Kategorie

  • APELE!
  • Artykuły
  • Astrologia
  • Bracia Mniejsi
  • Felietony
  • Filmoteka NŚ
  • Galeria portretów NŚ
  • Historia
  • IN MEMORIAM
  • Inne
  • Lektury NŚ
  • Nagrody NŚ
  • Natura
  • Nauka & Kosmos
  • Newsy
  • Okiem Anny
  • Patronaty NŚ
  • Podcasty
  • PROMOCJA
  • Rozwój duchowy
  • Spotkania NŚ
  • Teorie spiskowe
  • UFO & ET
  • Video
  • W numerze
  • Wywiady
  • Zdrowie
  • Zjawiska PSI
  • Życie po zyciu

© 2021 - 2022 Nieznany Świat - Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone.
Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez pisemnej zgody wydawcy zabronione.

Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Start
  • W numerze
  • E‑wydanie
  • Artykuły
    • Astrologia
    • Felietony
    • Natura
    • Nauka & Kosmos
    • Newsy
    • PROMOCJA
    • Historia
    • Rozwój duchowy
    • Teorie spiskowe
    • UFO & ET
    • Wywiady
    • Zdrowie
    • Zjawiska PSI
    • Życie po zyciu
  • Czytaj NŚ
    • Jak czytać NŚ?
    • O nas
    • Nasi autorzy
    • Kontakt
  • Społeczność
    • Okiem Anny
    • Spotkania NŚ
    • APELE!
    • Bracia Mniejsi
    • Galeria portretów NŚ
    • IN MEMORIAM
    • Nagrody NŚ
  • Polecamy
    • Filmoteka NŚ
    • Lektury NŚ
  • Podcasty
  • Video
  • Sklep KGNŚ

© 2021 - 2022 Nieznany Świat - Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone.
Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez pisemnej zgody wydawcy zabronione.

Witamy z powrotem!

Zaloguj się - Facebook
Zaloguj się - Google
LUB

Zaloguj się na swoje konto

Zapomniałem hasła Załóż konto

Załóż nowe konto!

Zarejestruj się - Facebook
Zarejestruj się - Google
LUB

Wypełnij poniższe pola aby się zarejestrować

*Rejestrując się w naszej witrynie, akceptujesz Regulamin i Politykę prywatności.
Wszystkie pola są wymagane. Zaloguj

Zresetuj swoje hasło

Podaj email lub nazwę użytkownika aby zresetować hasło.

Zaloguj
Ta strona korzysta z plików cookie. Kontynuując korzystanie z tej witryny, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Odwiedź naszą Politykę prywatności.
Czy na pewno chcesz odblokować ten wpis?
Pozostało odblokowań : 0
Czy na pewno chcesz anulować subskrypcję?
-
00:00
00:00

Kolejka

Update Required Flash plugin
-
00:00
00:00