Niedaleko Wielkiego Sfinksa może znajdować się jego mniej znany, prawie zupełnie zrujnowany bliźniak. Z dr. Redą Abdel Haleemem – egiptologiem i archeologiem, który prowadzi nad nim badania – rozmawia Damian Trela
Kiedy zauważył pan, że znajdująca się niedaleko Wielkiego Sfinksa formacja skalna może być tak naprawdę jego „bliźniakiem”?
– Temat Drugiego Sfinksa znany jest wśród egiptologów od wielu lat, jednak nikt tak naprawdę nie starał się znaleźć dowodów na jego istnienie. Można powiedzieć, że pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na ukształtowanie niewielkiego, wapiennego wzniesienia, znajdującego się obok Piramidy Chefrena (jakieś 250 m od Wielkiego Sfinksa), byłem ja.
Mówimy tutaj o końcu lat 80. ub. wieku, kiedy rozpocząłem pracę jako archeolog przy piramidach w Gizie. Osobliwy wygląd skały z odstającą głową, która jako żywo przypomina głowę swojego sławniejszego odpowiednika, lecz jakby niedokończoną, wzbudził moje zainteresowanie na tyle, że zasugerowałem swojemu profesorowi, iż może to nie być tylko geologiczny zbieg okoliczności, ale… dzieło ludzkich rąk.
Pamiętam, że zainteresowałem tym swoich kolegów, jednak odkrycie to w ogóle nie pociągnęło za sobą dalszych badań. Stojący wyżej w hierarchii naukowcy zanegowali moje hipotezy.
Niestety w egipskim środowisku archeologicznym dominuje silnie zakorzeniony konserwatyzm i bardzo ciężko jest przebić się z nowymi odkryciami. Dlatego wielu badaczy twierdzi, że kształt Drugiego Sfinksa należy uznać za całkowicie przypadkowy. Oficjalnie twierdzi się, że to stary kamieniołom, z którego wydobywano wapień potrzebny do budowy znajdujących się w pobliżu grobowców.