Honorata Nekanda-Trepka to tancerka, choreografka, założycielka i menadżerka rewii tanecznej. Od piątego roku życia związana z tańcem towarzyskim sportowym, po maturze zajęła się tańcem scenicznym, stworzyła duet taneczny, a potem rewię żeńską, z którą koncertowała w całej Polsce i Europie. Występowała z polskimi i zagranicznymi artystami wokalistami, raperami, grupami bębniarskimi, teatrami i reżyserami filmowymi jako aktorka-tancerka i choreografka
Nagła zmiana życiowej ścieżki
Nagła niedyspozycja ciała przerwała jej karierę artystyczną. Aby wyzdrowieć, weszła na ścieżkę analiz i terapii holistycznych. Dzięki wielu otwartym lekarzom, naturopatom, dietetykom i terapeutom od duszy, ale przede wszystkim swojemu uporowi oraz chęci życia, zdołała wyzdrowieć. Co najważniejsze, holistyczne podejście do zdrowia stało się jej ścieżką życiową…
Obecnie prowadzi sklep i gabinet naturopatii Szeptucha na ryneczku Pogodno w Szczecinie. Używając wielu narzędzi, dociera do źródeł dolegliwości swoich klientów. Stosuje analizę biorezonansową, analizę aury, analizę zaburzeń energetycznych. Terapie naturalne dobierane są indywidualnie do potrzeb zdrowotnych danej osoby, czyli personalizowane, Oferuje rozmowy z duszą, oczyszczanie, odkwaszanie, konchowanie uszu, bańkoterapię. Prowadzi konferencje, warsztaty, spotkania wspierające, a także podejmuje inne aktywności.
W 2024 r. zorganizowała pierwszą, a w marcu 2025 r. drugą konferencję Holistyka i Zdrowie bez granic. Trzecia odbędzie się 28 września b.r. To wydarzenie gromadzi ludzi, którzy pragną zgłębiać metody holistycznego wspierania zdrowia, a także poznać specjalistów z tej dziedziny.
Po wielu latach przerwy pani Honorata postanowiła wrócić do tańca. Traktuje go jako element pracy holistycznej z człowiekiem, formę terapii, a nie tylko jako sztukę czy zabawę. Podczas lekcji tańca udziela informacji dotyczących powiązania ciała z emocjami i traumami. Taniec brzucha ma ogromny wpływ na ciało kobiety, szczególnie aktywność mięśni wewnętrznych, oraz na kondycję psycho-fizyczną osoby go wykonującej.
Dziś z wielką szczerością opowiada o swojej drodze, trudnej przemianie na granicy unicestwienia. Oddajmy jej głos…
Moja historia: Dziękuję za życie
Urodziłam się w rodzinie, w której kultywowano życie rozumiane holistyczne, a nawet przekazywano tajniki zdrowia. Jak w prawie każdej rodzinie, tak i w mojej zdarzyły się przeżycia traumatyczne. Odcisnęły one piętno na życiu moim i moich bliskich. Od najmłodszych lat słyszałam, że muszę być silna, twarda, dawać z siebie 100% i nigdy nie dać po sobie poznać, gdy dzieje się coś złego. Teraz z perspektywy licznych doświadczeń i choroby uważam, że nie do końca było to dobre.
Spadek po babce szeptusze
Wróćmy do pojęcia holistycznego życia – moja babcia od strony taty stawiała bańki ogniowe, modliła się na głos, szepcząc, błogosławiła każdego, kto wychodził od niej z domu. Na swój sposób afirmowała miłość, szczęście i dobre zdrowie u swoich potomków… Ponieważ byłam najmłodsza, nie pamiętam wszystkiego, co robiła. Z opowieści wiem, że jej siostra była szeptuchą. Uzdrawiała zwierzęta i ludzi szeptanymi modlitwami. Obie doskonale znały właściwości ziół, naparów, mieszanek uzdrawiających, sporządzały roślinne maści i nalewki. Talent do uprawiania ziołolecznictwa odziedziczyła moja starsza siostra, ja zaś zostałam obdarzona innymi umiejętnościami.
Moi rodzice wiedzieli, jak stawiać bańki, używać roślin, ale poprzez to, że ja i moje obie siostry byłyśmy chorowite, chcąc nam pomóc, nauczyli się też refleksoterapii, bioenergoterapii, oczyszczania energetycznego i wielu innych metod. Wtedy nie organizowano takich kursów, jak obecnie. Potrzebne informacje zdobywano z nielicznych książek lub od niektórych księży i innych uzdrowicieli. Od dziecka chłonęłam więc wiedzę i praktykę w tym zakresie. Uważałam, że wszyscy ją mają, dlatego specjalnie nie przywiązywałam do tego wagi. W dzieciństwie, a potem dorosłym życiu dopadały mnie jednak odczucia pozazmysłowe i dziwne osobliwe sny. Spotykałam w nich osoby znajome lub obce, które właśnie zmarły lub doznały wypadku… Było to przerażające. Siostra przyznała, że też tak ma i modli się, by tego nie widzieć… Ja jednak uważałam, że to jest po coś… Czytałam książki o życiu po śmierci, o psychotronice i aurze… To było dziwne, jak na tamte czasy, nikt z moich rówieśników tego nie rozumiał…
Gdy moja średnia siostra zachorowała na nowotwór, wybrała niestety leczenie tylko i wyłącznie medyczne (szpitalne). Patrzyliśmy jak przez trzy lata zmagań z chorobą, z udawanym uśmiechem odchodzi w cierpieniu. Próbowałam jej pomóc, stosując bioenergoterapię i reiki. Nie wiedziałam, że poprzez tak silne energetyczne, emocjonalne, i jak się potem okazało, karmiczne połączenie, wraz z jej odejściem odeszła też część mnie!
Część mnie odeszła
Niebawem zaczęłam mocno podupadać na zdrowiu. W 2018 r. nagle stałam się wrakiem człowieka. Mimo stosunkowo dobrej diety, uprawiania sportu, szczęśliwej rodziny (mąż, dwoje dzieci), coś się we mnie popsuło. Musiałam nagle zrezygnować z pracy i pasji do tańca. Mijały tygodnie, a ja czułam się coraz gorzej. Ciało odmówiło wypełniania swoich funkcji. Po trzech miesiącach nie miałam już siły chodzić, dłonie nie były w stanie trzymać torebki, otworzyć kluczem drzwi, naciskanie nogą sprzęgła w samochodzie wiązało się z potwornym wysiłkiem… Jedzenie i picie sprawiało ból, wydalanie również. Koszmarne wzdęcia doprowadzały mnie na skraj wytrzymałości. Całe moje ciało bolało i się trzęsło, piekły mnie mięśnie, jakby ktoś oddzielał je od kości. Koszmarna zadyszka towarzyszyła najmniejszemu ruchowi. Z czasem zaczęły się zaniki pamięci i chwilowe pogorszenia wzroku. Szukając ratunku, biegałam po wielu specjalistycznych gabinetach. Wszystkie badania wykonywałam prywatnie, ale nic z nich nie wynikało. Kolejno podejrzewano neuroboreliozę, stwardnienie rozsiane, astmę, niewydolność krążeniową, depresję, nerwicę, chorobę psychiczną (bo wymyślam niby objawy), reumatyzm, fibromialgię i miastenię, a nawet nowotwór…
Prosiłam boską energię o wskazówki
Cieszę się, że w pewnym momencie zabrakło mi już pieniędzy i zapału, aby dalej się badać, bo gdybym wtedy dostała DIAGNOZĘ!!!, chyba nie dałabym rady wyzdrowieć. Dziś dziękuję za to, co mnie spotkało. Ciągle miałam
w myślach i snach zmarłą siostrę. Czułam, że część mnie jest tam z nią… albo część jej jest ze mną tutaj i cierpię, tak jak ona w trakcie leczenia chemią … Postanowiłam zwrócić się do energii boskiej o wsparcie. Pamiętam, że ostatkami sił szłam z psem na łąkę obok domu, dotykałam roślin, ziemi, wody w stawie, kamieni… płakałam i prosiłam o wskazówkę… Nie błagałam: DAJ MI ZDROWIE… Prosiłam o wskazówkę, jak samej móc odzyskać zdrowie i życie, które ewidentnie traciłam. Po kilku tygodniach zaczęły dziać się cuda. Spotykałam na swojej drodze ludzi oraz sytuacje, które przyczyniły się do powolnego mozolnego polepszania się stanu mojego zdrowia. nieoczekiwanie znajdowałam artykuły na istotne dla mnie tematy, kolejna osoba zapoznawała mnie z następną cenna informacją… W ten sposób, przez cały czas, robiłam maleńkie kroki naprzód. Lekarze, naturoterapeuci, uzdrowiciele duchowi i wielu innych stworzyło mój świat na nowo. Trwało to siedem lat!!! Nie było mi łatwo, po drodze zaliczyłam mnóstwo upadków i prób poddania się, jednak mój umysł pozostawał otwarty, a dusza wybierała właściwy kierunek, dający mi powolne uzdrowienie. Nie przestawałam rozmawiać z BOGIEM. Za każdy krok do przodu dziękowałam, po drodze wylałam morze łez – z niemocy i ze wzruszenia. Kiedy jakiś objaw lekko odpuszczał, płakałam i śpiewałam ze szczęścia. Przy każdym mini sukcesie czułam się jak zdobywca Mont Everestu. W tym okresie w moim życiu na nowo sięgnęłam po wiedzę z dzieciństwa. Stosowałam wszelkie możliwe terapie naturalne, korzystałam też z nowych technologii, np. urządzeń częstotliwościowych, lamp plazmowych, nowoczesnych biorezonansów diagnostycznych, próbowałam też różnych diet. Jednak najważniejszym elementem na tym etapie była chęć życia, determinacja, by uzdrowić duszę, nauczyć się kontroli emocji i oddziaływać na ciało fizyczne. Myślę, że gdybym zajęła się tylko tym ostatnim, nie byłoby takich pozytywnych efektów. Od wielu uzdrowicieli otrzymywałam informacje o moim złym myśleniu, o wadach, o tym, że źle reaguję na pewne sytuacje… W pokorze, nie bez trudu, zmieniałam siebie na
lepsze. Czasami byłam zła na wszystkich, że nie do końca rozumieją, przez co przechodzę. Teraz wiem, że to był etap mojej drogi, prowadzący do stania się lepszą wersją siebie. Czasami chciałam się już poddać, myślałam… może łatwiej będzie po prostu umrzeć? A po chwili wracał rozsądek!!! Wtedy zawsze przepraszałam siebie i Boga, że tak pomyślałam… Bardzo chciałam żyć, a te myśli niczym złe demony kusiły i tylko czekały na moją decyzję…
Stworzyć lepszą wersję siebie
Podsumowując moją historię, jestem żywym przykładem, że połączenie terapii duszy, emocji i ciała to jedyna gwarancja sukcesu… Oczywiście nadal mam drobne dolegliwości, tematy, które mogę uzdrowić, ale żyję tak, jak pragnęłam. Zgodnie ze sobą, pomagając innym zrozumieć istotę życia i śmierci.
Nie istnieje zdrowe ciało, kiedy mamy negatywne myśli oraz nie znamy słabości i negatywów naszej duszy.
Życie wówczas rządzi nami, a nie my życiem. Obecnie znam tak wiele narzędzi, by pokierować człowiekiem, aby sam się uzdrawiał… Ale decyzje musi podjąć on sam, raz na zawsze.
Czy chcesz naprawdę żyć? Jeśli tak, podziękuj za życie i po prostu żyj!
Lex szarlatan to koniec demokracji
Jestem przykładem, że odpowiednie połączenie medycyny akademickiej z medycyną ludową, naturoterapią oraz innymi formami wspomagania zdrowia daje szansę na sukces. To, co się teraz wydarzyło w Polsce, czyli nagonka na naturoterapię, porównywanie każdego terapeuty do szarlatana, aroganckie postponowanie w mediach lekarzy, mówiących prawdę popartą wiedzą naukową ze świata, zamiar stworzenia ustawy Lex szarlatan, to próba ograniczenie nam swobód obywatelskich i koniec demokracji.
Lekarze są regularnie i zbiorowo sądzeni przez Izby Lekarskie, nawet za wpisy na Facebooku. Niektórzy karani są pozbawieniem prawa wykonywania zawodu na dwa lata, a jednocześnie zmuszani do płacenia składek na rzecz Izby Lekarskiej, szykanowani… Słyszałam nawet o groźbach pod adresem lekarzy z tytułem profesorskim, że jeśli nie przestaną mówić, co myślą, to coś im może się przydarzyć.
Jeszcze przed nagłym pojawieniem się informacji o ustawie Lex szarlatan postanowiłam w moim mieście zorganizować konferencję Holistyka, która już dwukrotnie z sukcesem odbyła się w Szczecinie. Podczas niej gościliśmy profesorów, lekarzy, naturoterapeutów, dietetyków i wielu innych terapeutów, którzy przedstawiali nam możliwości zdrowszego i szczęśliwszego życia. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zakazane będzie takie kolejne spotkanie albo że nie będę mogła sprawdzić swojego klienta na biorezonansie czy postawić baniek ogniowych chorej sąsiadce. Czy na tym ma polegać nowa Polska? Czy musimy żyć w niewolnictwie chemicznym? Czy zostanie nam odebrane prawo wyboru?
Zbyt wielu lekarzy pod wpływem działań promocyjnych firm farmaceutycznych zgadza się na przepisywanie określonych medykamentów. W głębi serca wielu z nich też jest przeciwko planowanym restrykcjom. Nie mają jednak odwagi zaprotestować, aby nie utracić osiągniętej pozycji społecznej. Od kilku lat bowiem widać, że za samodzielne myślenie oraz głośne wypowiadanie poglądów kary są wysokie (vide sądy lekarskie). Czy jednak takie wykonywanie przez medyków czynności niezgodnych z odczuciem duszy nie doprowadzi ich do chorób ciala lub emocji? W ostatnim czasie sami lekarze nie wytrzymują ogromnego codziennego napięcia, sygnalizują potrzebę pomocy psychiatrycznej.
Tak wygląda w skrócie jakże pouczająca historia Honoraty Nekandy-Trepki. Gdyby chcieć opisać szczegółowo wszystko, co przeszła, powstałaby książka. Najważniejsze, że bazując na swoich bolesnych doświadczeniach wspiera innych w trudnych zdrowotno-życiowych problemach.
Honorata Nekanda-Trepka – dyplomowana naturopatka, bioenergoterapeutka oraz właścicielka sklepu i gabinetu Szeptucha (na ryneczku Pogodno w Szczecinie).
Kontakt: tel. 668 229 446, szeptuchasklep@gmail.com, profil na Facebooku
Trzecia edycja konferencji Holistyka – Zdrowie bez granic już 28.09.2025 r. w Hanza Rower w Szczecinie. Więcej na https://twojaholistyka.pl/






