Tomasz Laszczowski: moje bioenergoterapeutyczne wyzwanie

Duchowość jest dla nas tak naturalna jak oddychanie. Nie potrzebujemy pośredników w rozmowach z Absolutem! Kilka tygodni temu na zaproszenie Anny Ostrzyckiej-Rymuszko z wizytą do redakcji Nieznanego Świata przyszedł Tomasz Laszczowski , znakomity uczeń Jerzego Strączyńskiego i Janusza Gołyńskiego . Od progu zaznaczył, że nie chodzi zatopiony w odrealnionym świecie kolorowej fantazji, lecz lubi opierać się na dowodach, doświadczeniach i intuicji . Na pytanie czy widzi aury, odparł, że nie widzi ich ot tak, ale przy odpowiednim skupieniu i technikach jest w stanie je zobaczyć. Z wykształcenia jest socjologiem, pracuje w logistyce. Co zatem zadecydowało o zmianie drogi życiowej, o poświęceniu się rozwojowi duchowemu i pracy dla osób potrzebujących pomocy? Czym był impuls, który skłonił młodego mężczyznę do zapisania się na kursy prowadzone przez czołowych polskich bioenergoterapeutów i hipnoterapeutów? – Do decyzji tej dojrzewałem stopniowo – mówi Tomasz Laszczowski. – W zasadzie trwało to latami i częściowo było związane z moim własnym doświadczeniem. Zaczęło się w latach 90. ubiegłego wieku. Miałem 12 lat i nagle zaczęło mnie boleć prawe biodro, gwałtownie spadała masa mięśni w nodze, zanikała ruchliwość stawu. Prześwietlenia nie wykazywały jakichkolwiek zmian. Ze względu na młody wiek, lekarze albo odmawiali interwencji chirurgicznej, albo też bezradnie rozkładali ręce. Wtedy moja mama postanowiła poszukać pomocy u bioenergoterapeutów. Nie pamiętam, który ostatecznie mi pomógł, ale faktem jest, że po dwóch latach regularnych zabiegów wreszcie odstawiłem niezwykle silne środki przeciwbólowe, które brałem, aby w miarę spokojnie sypiać. Dzisiaj tamte dolegliwości są tylko wspomnieniem. Ale już wówczas jeden z bioenergoterapeutów wyczuł u niego aurę uzdrowiciela, którą po latach potwierdził Ryszard Zawadzki, psycholog i arcymistrz tarota, do którego Tomasz zwrócił się z prośbą o radę. – Okazało się, że wyciągnąłem wszystkie karty uzdrowiciela – śmieje się. – Mistrz tarota zasugerował, abym wykorzystał tę szansę i pomyślał o dalszym rozwoju w tej dziedzinie. Potraktowałem radę poważnie i tak trafiłem na kursy Naturopatii, Bioenergoterapii oraz Podstaw Medycyny Energetycznej Jerzego Strączyńskiego – wybitnego bioenergoterapeuty oraz Hipnozy, Hipnoterapii i NLP prowadzone przez Janusza Gołyńskiego - licencjonowanego trenera Polskiego Stowarzyszenia Trenerów NLP, w jego Centrum Rozwoju Osobistego. Zanim jednak Tomasz Laszczowski na poważnie zajął się bioenergoterapią i oprawił w ramki certyfikaty ukończonych kursów, latami samodzielnie się edukował: dużo czytał o ruchu, o oddechu, zgłębiał naukę o organizmie ludzkim i jego zdolnościach do samoregeneracji. Ukończył także policealną szkołę arteterapii oraz opiekuna osób niepełnosprawnych. Pomaganie innym, zwłaszcza osobom starszym praktykował pracując przez parę lat w domu opieki w Anglii. – Do myśli nie tyle o uzdrawianiu, ile o samouzdrawianiu powróciłem już po trzydziestce, gdy leżałem z koszmarną infekcją i nie potrafiłem złapać tchu – wspomina. – Wtedy natknąłem się na metodę oddychania opracowaną przez Wima Hofa . Bardzo szybko zaobserwowałem u siebie pozytywne efekty, wręcz poczułem natychmiastowy ogromny przypływ energii. Od tej pory moim codziennym porannym rytuałem stało się świadome oddychanie przy otwartym oknie i zimny prysznic, do czego wszystkich zachęcam, bo to nieprawdopodobnie poprawia jakość życia. Przed debiutem w zawodzie bioenergoterapeuty Tomasza Laszczowski musiał się jeszcze zmierzyć z reakcją rówieśników, tak jak on aktywnych zawodowo 30-, 40-latków. – Obawiałem się tego i nie myliłem się. Większość była sceptyczna, ale… gdy proponowałem im zabieg i zaczynali fizycznie czuć przepływ energii, nagle zmieniali nastawienie i zaczynali pytać, co się dzieje? Niektórzy zatrzymali się na etapie biernych doznań, ale utworzyła się też grupa siedmiu osób, które postanowiły zgłębić temat. Chodziliśmy do parku, pracowaliśmy z oddechem, pokazywałem im jak czerpać energię z ziemi, otaczającej nas przyrody, generalnie z Natury. Bo przecież my, ludzie, jesteśmy idealnymi, pięknymi przewodnikami energii życiowej. Nikt niestety nie poszedł w moje ślady i nie skorzystał z profesjonalnych kursów. Z pewnością dużą rolę odegrał nie tylko brak czasu, ale też swego rodzaju przyzwolenie na bagatelizowanie profilaktyki zdrowotnej. Nastawienie to zwykle się zmienia, gdy pojawia się choroba. Przeprowadziłem wiele rozmów z rówieśnikami na temat energii życiowej i, co ciekawe, wszyscy przyznawali wcześniej czy później, że dążą do zespolenia z Wszechświatem, szukają Boga, siły wyższej, ale najczęściej wstydzą się do tego przyznać. A przecież ja niczego nie muszę, natomiast wszystko mogę! Wszak duchowość jest dla nas tak naturalna jak oddychanie. Nie potrzebujemy pośredników w rozmowach z Absolutem! Tomasz Laszczowski ceni sobie współpracę z innymi i ma do ludzi szczęście. Niedługo zostanie umieszczona w sieci jego strona internetowa, którą tworzą jako swoją pracę dyplomową studenci informatyki. Czy nie boi się, że brak doświadczenia utrudni mu zdobywanie klientów? – To prawda – mówi – jestem na początku nowej drogi zawodowej, ale miałem szczęście, że moi mistrzowie pozwolili mi zbudować solidną bazę, otworzyli mój umysł, oczy i dali do ręki narzędzia. Kończyłem kursy, aby działać na ludzi, niemniej mam za sobą pozytywne doświadczenie z 4 kotami i dwoma psami. Kotka zaprzyjaźnionej osoby miała np. kłopot z oddawaniem moczu, trzy tygodnie z nią pracowałem. Najpierw głaskałem, a gdy się uspokoiła, działałem energią tam, gdzie czułem coś nietypowego – ciepło, chłód, mrowienie w ręce. Generalnie starałem się zharmonizować przepływ energii; chora kotka jakby odpływała. Natomiast moja kocica Anielka, gdy było to konieczne, „interweniowała” – odsuwając łapką moją rękę od chorej kici. Sąsiadka – właścicielka kotki – okazała się także pacjentką zero pana Tomasza. Stosując zabieg bioenergoterapeutyczny pozwolił jej pozbyć się bólu w kolanach, który praktycznie uniemożliwiał bieganie czy wchodzenie po schodach. Polecając usługi Tomasza podkreśla ona, że zabiegi są bardzo odczuwalne i uzdrawiające, a healer podczas nich oferuje spokój, empatię , a także objaśnia swoje działania łagodnie i spokojnie . Stwierdza też, że jego metody to naprawdę skuteczny sposób, aby żyć lepiej. Laszczowski natomiast dodaje: – Nie wiem, co musiało by się zdarzyć w moim życiu, żebym odrzucił całe dotychczasowe doświadczenie w bioenergoterapii, żebym stwierdził, że wszystko, czego się nauczyłem, jest bzdurą. Chyba już wszedłem w to za głęboko. Mam otwarty umysł na różne doświadczenia, nie czuję się mistrzem, ale pewne historie oraz sytuacje są dla mnie oczywiste. Pragnę z czystym sumieniem wypełniać misję zawodową – bo tak to czuję, czyli dbać o harmonię energetyczną w naszych organizmach. Zapraszam na spotkanie ze mną każdą osobę, która chce się pożegnać z dolegliwościami fizycznymi oraz duchowo - mentalnymi. W latach 80. i 90. ub. w. Anna Ostrzycka i Marek Rymuszko towarzyszyli przez dłuższy czas 10-osobowej grupie czołowych polskich bioenergoterapeutów, co wiązało się z niezwykle interesującymi obserwacjami, udziałem w doświadczeniach i eksperymentach. Byli, podobnie jak lekarze, obecni w gabinetach, asystowali bioenergoterapeutom przy pracy, często po wiele godzin. Zaobserwowali też, że lekarze wykazywali wówczas większą otwartość wobec tych metod wspomagania zdrowia niż obecnie. Teraz, po latach, jako redakcja uważamy, że warto ponownie wskrzesić bliską współpracę na linii bioenergoterapeuta – lekarz – pacjent. Może to się uda właśnie Laszczowskiemu. Tomasz Laszczowski sprawia wrażenie osoby świadomej wyboru właściwej ścieżki życiowej, na którą niedawno wkroczył. Naszym zdaniem połączenie bioenergoterapii z regresingiem może dawać interesujące efekty terapeutyczne. Laszczowski sięga bowiem do zwykle nieuświadomionych, intuicyjnie odczytywanych pokładów wiedzy o problemach i bolączkach własnego organizmu. Regresing nierzadko pozwala wygrzebać blokujące nas traumy i negatywne wzorce, a następnie oczyszcza i transformuje psychikę, przynosi też ulgę ciału. Wprowadzenie bioenergoterapii w tak przygotowaną przestrzeń pozwala na szybszą regenerację, uruchomienie procesów samouzdrawiania, które nasz organizm ma zakodowane. Młody terapeuta Tomasz Laszczowski wydał się nam tak interesujący, że redakcja NŚ zamierza obserwować jego dalszy rozwój oraz postępy w zakresie pomocy niesionej ludziom i zwierzętom. Mimo że dopiero zdobywa doświadczenie, ma już pierwsze pozytywne świadectwa swojej pracy bioenergoterapety. Jedna z pacjentek napisała: W czasie sesji bioenergoterapii (…) doznawałam uczucia porównywalnego do silnego działania ogromnego magnesu, czułam ciepło i mrowienie w miejscach, w których zazwyczaj odczuwam ból.(…) po sesji byłam mocno rozluźniona. Kilka dni później ból, z którym się zmagałam od kilku miesięcy, zniknął praktycznie całkowicie. Jestem ogromnie wdzięczna Panu Tomaszowi, który prowadził również sesję hipnozy.(…) Była bardzo magicznym, wręcz intymnym przeżyciem wewnętrznym. Z niecierpliwością czekamy na kolejne opinie klientów Tomasza Laszczowskiego, które można nadsyłać na adres e-mail: naczelna@nieznany.pl lub w przypadku korespondencji tradycyjnej – Redakcja NŚ, ul. Kielecka 28/2, 02-570 Warszawa, z dopiskiem „Eksperyment”. Fot. z Archiwum T. Laszczowskiego

Tomasz Laszczowski: moje bioenergoterapeutyczne wyzwanie

Poczet healerów polskich - NŚ 07/2023

Gdy lekarz przestaje być człowiekiem

Kolagen aktywny biologicznie – zaufany przyjaciel kobiety

Anna Schwerin

W numerze

Nieznany Świat 07/2025 (415)

Nieznany Świat 06/2025 (414)

Nukleotydy

Witamy z powrotem!

Załóż nowe konto!

Zresetuj swoje hasło

Czy na pewno chcesz odblokować ten wpis?

Czy na pewno chcesz anulować subskrypcję?

Kolejka

Tomasz Laszczowski: moje bioenergoterapeutyczne wyzwanie

Poczet healerów polskich - NŚ 07/2023

Duchowość jest dla nas tak naturalna jak oddychanie. Nie potrzebujemy pośredników w rozmowach z Absolutem!

PRZECZYTAJ TAKŻE

Gdy lekarz przestaje być człowiekiem

Kolagen aktywny biologicznie – zaufany przyjaciel kobiety

Dalsza treść jest płatna

Czytaj bez ograniczeń

Anna Schwerin

W numerze

Nieznany Świat 07/2025 (415)

Nieznany Świat 06/2025 (414)

Nukleotydy

Witamy z powrotem!

Załóż nowe konto!

Zresetuj swoje hasło

Czy na pewno chcesz odblokować ten wpis?

Czy na pewno chcesz anulować subskrypcję?

Kolejka