Drogi Dieterze, pierwsze nagranie naszej rozmowy pojawiło się na moim kanale YT w listopadzie 2020 roku, a więc 4 lata temu. Moje pierwsze pytanie ma związek właśnie z tym minionym okresem. Czy w ciągu owych 4 lat wydarzyło lub pojawiło się coś NOWEGO, co cię zaskoczyło i ewentualnie sprawiło, że w obliczu tego któraś z Twoich wcześniejszych wypowiedzi straciła na aktualności?
– Wydarzeń w tym czasie mieliśmy multum. Ale tak się składa, że wszystkie one zdają się potwierdzać moje wcześniejsze wypowiedzi, a nawet zwiększyły ich aktualność. Kluczowym aspektem w tym kontekście jest potwierdzenie, że znajdujemy się aktualnie w kulminacyjnej fazie przebudzenia oraz to, że duchowość serca przeniosła nas o oktawę wyżej w procesie zwiększenia częstotliwości na planecie. I, rzecz również bardzo istotna, że częstotliwość 8Hz (jednocześnie wiodąca częstotliwość rezonansu Schumana oraz szyszynki – ta ostatnia to nasze wrota do świata duchowego) jest faktycznie częstotliwością łączącą makro- i mikrokosmos.
Jak ważne były owe 4 lata dla ludzkości? Czy wykorzystaliśmy szanse, które ten czas przed nami roztoczył?
– Największym wyzwaniem był oczywiście okres COVID‑u, w którym ludzie doświadczali przeciwstawnych stanów – od przebudzenia mocy do zniewolenia będącego pełnym owej mocy zaprzeczeniem. Miliony osób na planecie uwolniły się od kieratu codzienności, do którego dali się zaprząc i zmienili tryb życia, odnajdując w sobie ukryte talenty. Stali się świadomymi kreatorami. Inni zaś doświadczyli zniewolenia, ale to był ich wybór, za który przyszło im zapłacić ogromną cenę. Jak na dłoni ukazało się potwierdzenie prawdy, że jesteśmy istotami pełnymi mocy, a nasz potencjał kreacji nie może być nam odebrany. Nasza moc jest tak potężna, że możemy nawet, posługując się nią, wykreować siebie jako istoty zniewolone i bezsilne. To jest kwestia świadomego wyboru.
Czy Nowa Ziemia, o której tak często wspominasz w swoich książkach i wywiadach, przybliżyła się chociaż trochę w ciągu minionych 4 lat?
– Bez wątpienia tak. Uważam, że masa krytyczna do przejścia (określam je słowem SHIFT = ZMIANA) została już prawie osiągnięta. Jako ludzkość znajdujemy się znacznie dalej niż 4 lata temu. Moja główna rada na ten czas: Nie pytaj o sens życia. Nadaj mu go sam.
Kiedy zadajemy pytanie o naszą przyszłość, powinniśmy wiedzieć, że nie będzie ona taka sama dla wszystkich. Każdy widzi przyszłość inaczej, w zależności od tego, co myśli i czego doświadcza. Jeśli chodzi o tak zwane przebudzenie, każda osoba, której to dotyczy, powinna wiedzieć, że objawią się jedynie wizje/pragnienia z poziomu serca i radości. Istnieje jednocześnie wiele różnych wersji przyszłości. Twój pomysł na przyszłość zależy od Twojego nastawienia i perspektywy. Oczywiście ludzie mogą doświadczać przyszłości i reagować na nią na różne sposoby. Nie mogę się doczekać przyszłości, w której radość będzie podstawą wszystkich moich doświadczeń… razem z przyjaciółmi nadającymi na zbliżonych częstotliwościach.
PRZEBUDZENIE
Dieterze, komentując obecne zmiany na Ziemi oraz w całym Kosmosie bardzo często spotykamy się z pojęciem „przebudzenia”. To słowo sugeruje nam, że stan, w którym się obecnie ludzkość znajduje, jest snem. Czy mógłbyś pokrótce przedstawić czytelnikom „Nieznanego Świata”, czym dla Ciebie jest owo przebudzenie? Czy możemy mówić w tym kontekście o masie krytycznej, niezbędnej aby przebudzenie nastąpiło?
– Masa krytyczna, rozumiana jako kumulacja jednostkowych zachowań, myśli nasyconych emocjami, odpowiada słynnej zasadzie setnej małpy, mówiącej, że konkretne doświadczenie wystarczającej, określonej liczby przedstawicieli tego gatunku w jakimś momencie przenosi się jako imperatyw działania na wszystkie osobniki tego gatunku na świecie, pomimo że między nimi nie dochodziło do bezpośrednich kontaktów. Transfer informacji o nowym zachowaniu odbywał się przez pole morfogenetyczne, które od tej chwili, zgodnie z nowym standardem zachowania, sterowało wszystkimi innymi małpami. Odnosimy się tu do pola morfogenetycznego Sheldrake’a. Nastąpiła kumulacja pewnych doświadczeń i zachowań, która zaistniała w pewnej przestrzeni poza naszym wymiarem. A cały ten ładunek czeka tylko na iskrę inicjacji, którą może być określony poziom promieniowania kosmicznego, albo konkretna wartość pola magnetycznego.
A więc chodzi o coś w rodzaju zapłonu?
– Tak, dokładnie. Chodzi o pewien zapłon początkowy, który zebraną informację aktywuje. Zaryzykuję stwierdzenie, że masa krytyczna została już osiągnięta. Nie mogę dokładnie powiedzieć, kiedy to się stało, ale od jakiegoś czasu czuję, że tak jest. Co więcej, już teraz czuje się efekt przekroczenia tej masy krytycznej. Ona działa. Efekty tego działania otrzymujemy w naszym świecie z lekkim opóźnieniem, więc na dobrą sprawę nie musimy się już zbyt wiele trudzić, aby doświadczyć Przebudzenia. Powinniśmy odpuścić i zaufać Bogu oraz koncentrować się na boskości w nas samych.
Oprócz pojęcia „przebudzenia” mamy również coś takiego jak „oświecenie”. Czy te dwa słowa mają jakiś wspólny mianownik? A może to po prostu synonimy?
– Oba pojęcia oznaczają w zasadzie to samo. Stajemy się oświeceni w momencie, gdy się budzimy. Przebudzenie, ale także oświecenie, to bardzo stare pojęcia, które odnajdujemy w naukach Platona i Sokratesa. Platon twierdził, że ludzie znajdują się w półśnie, tak jakby znajdowali się w jaskini i brali za realność cienie. Gdyby się zorientowali, że mieli do czynienia jedynie z pseudo-rzeczywistością i że światło pochodzi spoza jaskini (a więc spoza naszej świadomości, w której się jeszcze nie obudziliśmy), mogliby wyjść poza uśpioną świadomość i zrozumieć, że to, co interpretujemy jako rzeczywistość, nią nie jest. Wtedy odkrywamy, że jesteśmy czymś całkiem innym. Wychodzimy z jaskini i stajemy w przestrzeni naszej boskości. To jest właśnie stan, który określamy mianem przebudzenia. Najlepiej opisał to Heraklit, nauczyciel Sokratesa, a miało to miejsce około 500 lat przed naszą erą: Są trzy stany świadomości, z których ludzie znają w zasadzie tylko dwa: świadomość dzienna (a więc czuwanie) i sen. Ale jest też trzeci stan – pełna świadomość. Świadomość dzienna to taki półsen. Jeśli budzimy się z półsnu, to wtedy jesteśmy przebudzeni i oświeceni. Innymi słowy – przebudzenie to jest stan, w którym dociera do nas, że jesteśmy istotami boskimi, które dotąd były pogrążone w stanie zbliżonym do snu. Wtedy możemy zauważyć naszą świadomą, nieśpiącą częścią, że istnieje jeszcze coś, co śni ten świat. I to jest ważne, bo jeśli znajdujesz się w stanie głębokiego snu, nie masz szansy na przebudzenie. Chyba że ktoś Cię przebudzi.
Jesteśmy twórcami i została nam dana wszelka moc. Nie możemy zrezygnować z naszej twórczej mocy. Budulcem jest światło, ale pozostaje sprawą naszego wyboru, co zechcemy z niego stworzyć. Jaką rolę odgrywa w tym kontekście świat mediów, które wzbudzają emocje, przede wszystkim lęk? Świat postrzegamy poprzez częstotliwość lęku.
– Kochany Tomaszu, dusza albo nasze Wyższe Ja nie zna pojęcia ani uczucia lęku. Lęk jest tworem naszego ego, i tego nie powinniśmy zapominać. A w momencie przebudzenia, wraz z Sokratesem odkrywamy naszą boskość i zaczynamy rozumieć, że Bóg i my to jedno. A wtedy nie ma nikogo, nie ma niczego, co mogłoby wywołać w nas uczucie lęku. Jesteśmy w stanie sami podejmować decyzje i wszystko stwarzać. Dzisiaj to, co nazywamy wolną wolą, jest produktem manipulacji. Przytoczę w tym miejscu przypowieść, która fascynowała mnie już jako małego chłopca. Jest to opowieść o śpiącym olbrzymie, wokół którego znajdowało się całe mnóstwo małych ludzików, którzy dokładnie wiedzieli, że ten olbrzym może dokonać rzeczy, których oni zrobić nie potrafią. Olbrzym miał zdolność manifestacji swoich myśli. Mógł stwarzać wszystko, w co uwierzył. Bezsilne karzełki uknuły spisek. Postanowiły nie opowiadać olbrzymowi o jego nadzwyczajnych zdolnościach twórcy. Ponadto zmanipulowały jego sposób myślenia tak, żeby po przebudzeniu stworzył dokładnie to, czego oni chcieli. Sami bowiem tworzyć nie potrafili. Rolę tych karzełków odgrywają w naszym świecie media i ich władcy. Ale nie tylko media. Również wiele religii i systemów wierzeń sugeruje nam, że jesteśmy niedojrzali, grzeszni, że musimy mieć poczucie winy. Tym sposobem chce się nas wytrącić z naszej boskiej świadomości. To są wszystko bajki tych małych karłów karmiących olbrzyma swoimi koncepcjami. Ale teraz ten olbrzym się budzi. I nie tylko budzi, ale rozpoznaje także swoją moc. Tymi olbrzymami jesteśmy my. My, którzy znajdowaliśmy się tak długo we śnie. I w tym momencie dostrzegamy perfidną grę tych małych karzełków. Uwielbiam tę przypowieść, która tak dobrze pasuje do dzisiejszych czasów.

Rosyjski fizyk, Gennadij Szypow, który opracował jednolitą teorię pola, stwierdził, że aby świadomość uległa zmianie, potrzebny jest jakiś bodziec – uderzenie, szturchnięcie, popchnięcie. I to odnosi się zarówno do świadomości każdego z nas, jak i świadomości zbiorowej. Można powiedzieć, że krytyczna sytuacja doprowadza do skoku świadomości. Obecnie ludzkość znalazła się właśnie w takiej sytuacji. Jesteśmy w samym środku procesu wielkich zmian. Takim „szypowskim szturchnięciem” są rozgrywające się teraz na całej Ziemi wydarzenia, ale także bodźce docierające do nas z Kosmosu. Do zmian w energiach muszą się dostosować nasze ciała fizyczne. Nie zawsze odbywa się to w sposób przyjemny.
– Tak, dokładnie. Już w 1997 roku inny rosyjski naukowiec, dr Aleksiej Dmitriew, napisał artykuł, w którym przedstawił dowody na transformację naszego Układu Słonecznego. Dmitriew był wówczas członkiem Rosyjskiej Akademii Nauk na Syberii oraz profesorem geologii i mineralogii. W wyżej wspomnianym artykule przytoczył dowody na to, że nasz Układ Słoneczny przemieścił się do strefy o zmienionej energii, która powoduje dramatyczne zmiany na wszystkich planetach układu. Także oczywiście na Słońcu. Podobne zjawisko ostatnio miało mieć miejsce około 10 000 lat temu. Biosfera planety zmienia się i dostosowuje do nowych warunków energetycznych. My, ludzie, jesteśmy elementem owej biosfery. Ta zmiana energetyczna uruchamia w nas fizyczne oraz psychiczne procesy. Planeta podlega reorganizacji, której skutki są zauważalne w jonosferze, magnetosferze i atmosferze. Mamy więc do czynienia z dramatycznymi zmianami na Ziemi, spowodowanymi przez plazmę, burze magnetyczne, cyklony i niezwykle silne zjawiska pogodowe. Ziemia dosłownie zmienia swoją fizyczność i wciąga w wir owych zmian całe życie, które na niej istnieje. Wygląda na to, że ludzie byli do tej pory bardzo przestraszeni i znajdowali się w defensywie. Ustępowali, aż zostali przyparci do ściany. Nie ma już przestrzeni, która umożliwiałaby dalszą ucieczkę. Pozostaje konfrontacja z tym, czego się boimy. Ale wiemy przecież, że ucieczka przed lękiem bynajmniej go nie likwiduje, a wręcz przeciwnie – wzmacnia i utrwala. Pozostaje świadoma konfrontacja z lękiem. Może czas takiej konfrontacji właśnie nastąpił? Może to jest ten słynny budzik? Oczywiście, to jest budzik. Dzwon, który dzwonił już wcześniej, bo wszystkie kataklizmy ostatnich lat takimi sygnałami były, ale wygląda na to, że jest to ostatnie wezwanie. Ostatni dzwonek wzywający do przebudzenia. Do zrozumienia wreszcie, że ten zmanipulowany i zastraszony aktor na scenie teatru życia nie jest prawdziwym mną. Wezwanie do wykorzystania szansy danej nam przez Twórcę, bo to małe coś na scenie nie żyje tak naprawdę. Nim żyją i rządzą wszelkiego rodzaju struktury, rządy, religie. Nikt nie dał nam szansy, aby zaistnieć w pełni swojej chwały. Zostaliśmy przez system wychowani (w cudzysłowie oczywiście), wstawieni do szablonów, na dodatek przejęliśmy genetycznie programy naszych przodków. Teraz chodzi o uwolnienie, zrzucenie pęt. O zaprzestanie zapętlonego powtarzania starych programów. Chodzi o rozpoznanie, że jesteśmy dziećmi Boga i możemy czerpać z nieskończonego Źródła, z którym jesteśmy i zawsze byliśmy połączeni. A więc gra idzie o powrót do życia. O pisanie własnego scenariusza, a odrzucanie tych, które są nam podsuwane. O zadeklarowanie i pełne wykorzystanie naszej wolnej woli. Ten spektakl z koroną to też dzwonek alarmowy. W języku niemieckim jest takie stare przysłowie: Diabeł nie wie, dla kogo pracuje. Albo można zacytować też passus z Fausta: Jam tej siły cząstka mała, co zła pragnąc, dobre działa. Nie zapominajmy, że dobro i zło to ocena lub osąd i istnieje jedynie w świecie dualności. My oceniamy coś jako złe, jeśli dana sytuacja wywołuje u nas nieprzyjemne emocje. Ja wiem, że ten ostatni, najgłośniejszy dzwonek jest naszą wielką szansą. Czegoś takiego dotąd nie było. Bo przecież lockdown, groźba wojny i kataklizmy dotknęły jednocześnie całego świata, i dzwonek, a raczej dzwon, jest słyszalny we wszystkich zakątkach planety. Każdy mieszkaniec Ziemi może wybrać spośród dwóch oferowanych mu wariantów: albo zastygnąć w lęku, jak królik atakowany przez żmiję (i wtedy trzeba będzie powtórzyć klasę), albo wybrać drugi wariant, który gorąco wszystkim polecam: Okej, teraz rozpoznaję iskrę Boga we mnie. Moją boskość. Jak już wcześniej wspominaliśmy, istota, którą jesteśmy naprawdę – niech reprezentuje ją nasze Wyższe Ja – nie zna czegoś takiego jak lęk. (Bać się może tylko ego. Nasze sztuczne małe ja, które sami stworzyliśmy z pomocą różnych zewnętrznych struktur). Jeśli osiągniemy ten punkt, automatycznie wzbudzamy w sobie zaufanie w Boskie prowadzenie, poddajemy się i odpuszczamy. Ale nie w sensie fatalizmu, zdania się na turbulencje świata zewnętrznego i przekonania, że nic ode mnie nie zależy. To jest szansa naszego życia. Czekaliśmy na nią przez setki i tysiące inkarnacji, eony lat. Bo oto dzieje się coś niespotykanego. Dzwon jest słyszalny jednocześnie dla wszystkich ludzi.
Jego dźwięk okazuje się tak donośny, że jest w stanie doprowadzić do kolektywnego przebudzenia. Nie setki czy tysiące osób, ale większość mieszkańców planety otworzy oczy i przebudzi się ze snu. Jest bardzo ważne, abyśmy się odcięli od starych struktur, które prowadząc walkę o przetrwanie, próbują sprowadzić nas wibracyjnie do poziomu lęku.
Możemy manifestować tylko to, co jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, ale prawdziwe jest również stwierdzenie, że wszystko, co tylko możemy sobie wyobrazić, jest możliwe. Wszystko bowiem istnieje w formie potencjału w nieskończonym polu energii, które jest oceanem fal. Oceanem wszystkich możliwości. Tylko więc od nas zależy, który z potencjałów uruchomimy poprzez skupienie wiązki naszej świadomości. A to już graniczy z magią.
– To nie żadna magia. To absolutnie logiczna sprawa. Siedzę w tym temacie ponad 40 lat. Weźmy pewien przykład: Wyobraź sobie, że urodziłeś się w wielkim, wielopokojowym domu, który nie ma okien ani drzwi. Po jakimś czasie poznałeś wszystkie pomieszczenia domu. Na dobrą sprawę nie wiesz, że to jest tylko dom. To jest Twój świat. Twój Wszechświat. Twoja rzeczywistość. Nie przyszło Ci nigdy na myśl, że może istnieć coś poza tym budynkiem. Tak, możemy zamanifestować, a więc uczynić realnym tylko to, co możemy sobie wyobrazić. A więc w tym konkretnym przypadku Twój proces twórczy jest zawężony ograniczoną ścianami budynku wyobraźnią i doświadczoną w nim rzeczywistością. Ale teraz, pod wpływem kosmicznych energii, zwiększa się aktywność Twojej szyszynki, która ma połączenie z obszarami poza ścianami tego budynku. Zauważasz tak zwaną poszerzoną rzeczywistość. Pojawia się nagle motywacja i dążenie do jej poznania. Znajdujesz drzwi, które były dotąd zamurowane. Do tej pory nie wiedziałeś nawet, do czego drzwi służą. W chwili, gdy jesteś na zewnątrz, zostaje obnażona iluzja dotychczasowego życia. Otwierasz oczy. Budzisz się.
Znajdujemy się obecnie w końcowej fazie Przebudzenia. W tym czasie większość z nas konfrontuje się z własnym, osobistym cieniem. Jest nim wszystko to, czego już nie potrzebujemy w nowym świecie. To czas uwolnienia bagaży z przeszłości. Niezbędne przy tym okazuje się zmierzenie się z nimi – bo uwolnić możemy tylko to, co zostało rozpoznane. I o to rozpoznanie toczy się właśnie gra na świecie. Towarzyszący jej wszechobecny rozpad starych struktur straci swój – często bolesny – posmak, gdy uznamy wszystkie wydarzenia z naszej przeszłości za wartościowe doświadczenia, które umożliwiły nam wzrost i wzbogaciły drogę do nowego świata. Stale towarzysząca nam tęsknota za oświeceniem i przebudzeniem wynika z dążenia ku wolności i do uwolnienia się od zła. Szukamy czegoś nieuchwytnego, czegoś, co nie może zostać rozpoznane na poziomie intelektu. Jest to poszukiwanie naszego domu, Źródła, naszego Edenu. Powinniśmy przy tym jasno i jednoznacznie zdefiniować pragnienie przebudzenia. Dopóki nie będziemy w pełni świadomi treści i mocy naszych słów, nie odniesiemy większego sukcesu w naszych manifestacjach. Jak wielu z Was, doświadczyłem również licznych niepowodzeń na mojej osobistej ścieżce przebudzenia. To były chwile, w których zdawałem się obserwować wieczne powtórzenia starych tematów. Z pomocą przyszła mi wtedy teoria multiświatów i łączących się linii czasowych, która dobitnie potwierdzała fakt, że tylko od nas samych i od intensywności naszej decyzji zależy, czy i kiedy osiągniemy kolejny próg ewolucji. Aktualnie ma miejsce proces przebudowy naszego starego świata. Tę restrukturyzację można porównać do aktu porodu, podczas którego nasza Ziemia rodzi nową, dziewiczą Ziemię. Takiemu podziałowi można przypisać dwie różne linie czasowe. Na jednej z nich Ziemia, którą dzisiaj znamy (Ziemia 1), będzie kontynuowała swój egzystencjalnie ważny proces oczyszczania, podczas gdy nowa i nieskazitelna Ziemia (Ziemia 2) już na nas czeka. Powyższy scenariusz zakłada, że mieszkańcy Nowej Ziemi muszą stać się nowymi ludźmi, którzy przeszli proces oczyszczenia i uwolnili się od starych programów. W innym przypadku mielibyśmy sytuację porównywalną ze sprzedażą zaniedbanego i zdewastowanego ogrodu, którego właściciel przeprowadza się i na nowym miejscu kontynuuje dotychczasowe zachowania. Mocno wierzę, że tak się nie stanie. I to nie za przyczyną jakiejś kontrolującej instancji. Uważam, że dojdą do głosu założone w nas boskie mechanizmy Twórcy. Ludzie są z założenia twórcami. W dotychczasowym świecie – świadomie lub nie – manifestowaliśmy wszystkie rzeczy i zdarzenia, które postrzegaliśmy na zewnątrz. Myśli tworzą rzeczywistość – to fakt, ale decydująca była intensywność owych myśli, ich powtórzenia oraz towarzyszące im emocje. Innymi słowy: sama myśl, bez emocjonalnego składnika, nie doprowadziłaby do manifestacji (co odróżnia potencjały kreacji ludzi i sztucznej inteligencji). W obecnej fazie Przebudzenia ma miejsce istotna zmiana w mechanizmie manifestacji. Emocje są nadal w nim bardzo istotne, lecz pierwszorzędną rolę zaczyna odgrywać ich jakość. Do tej pory najważniejszym czynnikiem była intensywność danej emocji (im silniejsze emocje, tym szybciej i wyraźniej następuje materializacja). Jestem przekonany, że w chwili obecnej manifestacji sprzyjają już tylko uczucia pełne miłości. W nowych realiach wszystkie inne pozostają dla tego procesu neutralne. To jest ewolucyjny mechanizm zapobiegający zanieczyszczeniu Nowej Ziemi. Dla mnie Ziemia 2 jest więc miejscem niedostępnym dla istot zdominowanych przez ego. One będą nadal działały według starych schematów, ale ich procesy manifestacji będą się ograniczały do starej Ziemi. Zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe? Nie. Bo tylko my sami decydujemy, co jest prawdziwe i co staje się naszą rzeczywistością, ponieważ jej budulcem są nasze myśli. Decydująca różnica polega na tym, czy czynimy to na podstawie naszej uwarunkowanej (a więc sztucznej) logiki intelektu, czy też z kompetencji naszego Źródła. Pamiętajmy, że nasz materialny Kosmos nie stworzył się sam. Jego sprawcą był Duch. Ten sam Duch, którego część jest zakorzeniona w każdym z nas.
Częścią obecnego procesu przebudzenia pozostaje uświadomienie sobie, że jesteśmy czymś więcej niż tylko naszymi uwarunkowanymi przekonaniami o sobie i świecie. Nie jest więc tak, że wszystkie te rzeczy, które wydają się zbyt piękne, aby być prawdziwe, to tylko wytwory zdezorientowanego umysłu. Wszystko, cokolwiek możemy sobie wyobrazić, istnieje w którymś ze światów i tylko od nas zależy, czy aktywujemy go naszym świadomym wyborem. Każdy wariant rzeczywistości jest możliwy i dla nas osiągalny. Ludzki umysł to laboratorium Nowej Fizyki. Stanowi on mechanizm transformujący prawdopodobieństwa w realność przez czystą obserwację. Czasami nawet przez sen. Jeśli mamy odwagę wkroczyć w te scenariusze, możemy zmienić hologram, wnosząc więcej światła do piekielnych światów, które również istnieją obok naszego. Możemy wpływać na rzeczywistość, którą świat określa mianem normalności, poprzez zmianę naszych poglądów na jej temat i drogą odłączenia się od stada. Mamy prawo do innego postrzegania otaczającego nas świata. Niekoniecznie przecież pochodzimy wszyscy z jednej planety, chociaż żyjemy na tej samej Ziemi. Powinniśmy nauczyć się być bardziej tolerancyjni. Ta cnota wyłania się bezpośrednio ze zrozumienia istoty naszej boskości i uświadomienia sobie wszechobecności Boga. Jesteśmy czymś nieskończenie większym niż zbiór przekonań na nasz temat. Teraz nadszedł czas na uruchomienie potężnego lasera świadomości i rozświetlenia docelowego hologramu. W praktyce oznacza to odnowienie starego paradygmatu rzeczywistości poprzez stworzenie nowej umowy jej dotyczącej. Moja pilna rada i prośba: wizualizujcie swój nowy świat (Ziemię 2) tak często, jak to tylko możliwe. Czyńcie to, uwzględniając najdrobniejsze nawet szczegóły, wzbudzając przy tym uczucia miłości i radości. Tak, jakby ta nowa rzeczywistość już dla Was istniała. Ona już się zamanifestowała w jednym z wielu światów.

Dieterze, jak według Ciebie omawiane wydarzenia wpłyną na nas, ludzi, na nasze zachowanie i samopoczucie?
– Będziemy mieli do czynienia z dwoma równoległymi procesami. U pewnej części ludzi, być może nawet u większości, będą w sposób intensywniejszy niż zwykle wypadały, kolokwialnie mówiąc, trupy z szafy. Zagęszczą się wydarzenia w ich światach, które spowodują przyspieszoną konfrontację z cieniem. Mogą to być bardzo nieprzyjemne wydarzenia, budzące lęk. Ale jedyna rada, to zaakceptować wszystko, co się pojawia, z głębokim przekonaniem, że jest to dla naszego dobra, że uwolnić możemy tylko to, co sobie uświadomimy, co wypłynie na powierzchnię. Nie walczmy więc z zalewającymi nas emocjami. Najwyższa pora zanurzyć się w nich i zadać sobie pytanie: Co dana sytuacja, te emocje wywołująca, chce mi pokazać? Co wyparłem? Ale u bardzo dużej grupy ludzi wzmocni się przekonanie, że do czasu, na który tak długo czekaliśmy, zostało już tylko kilka przysłowiowych chwil. Że już świta. Czas apokalipsy nastąpił. Apokalipsy, a więc ujawnienia tego, co było skryte. A najważniejsze, co zostało przed nami ukryte, to poczucie mocy w każdym z nas. Jesteśmy dziećmi Twórcy i teraz, po długim śnie, wreszcie to sobie przypominamy.
SŁOŃCE
Dieterze, bardzo często w swoich wywiadach podkreślasz przekonanie, że ewolucja ludzkości odbywa się zgodnie z ruchami batuty w ręku Kosmicznego Dyrygenta, Boga, oraz fakt, że rola pierwszych skrzypiec w owej kosmicznej orkiestrze przypada Słońcu. Czy mógłbyś nieco zgłębić temat jego roli w procesie przebudzenia?
– Na temat Słońca mógłbym opowiadać dzień i noc. Także o tym, czym dla mnie jest Słońce (jeśli nie podchodzić do jego tematu zbyt fizycznie) i o tym, jaką symboliczną siłę ono reprezentuje, jaką rolę odgrywało w religiach i kształtowaniu światopoglądów w wielkich kulturach, na przykład sumeryjskiej, egipskiej, czy u Majów. Jak już wspominałem, o Słońcu można powiedzieć bardzo dużo. Tutaj więc w wielkim skrócie. Klasyczna fizyka dostarcza nam wielu danych o Słońcu: dokonuje pomiarów jego rozmiaru, mierzy jego energię i aktywność, które są dla nas niezwykle ważne. Już w latach 30. ubiegłego wieku udowodniono, że aktywność słoneczna wpływa na organizmy żywe, w tym na naszą psychikę. Podwaliny nauki o Słońcu zostały stworzone jeszcze w Związku Radzieckim, gdzie powstała odrębna gałąź nauki zwana heliobiologią. Helio pochodzi od łacińskiej nazwy Słońca, a drugi człon tej nazwy od bios. Heliobiologia to ważny przedmiot naukowy. Już sama jej nazwa wskazuje na związek Słońca z życiem. Nie powinniśmy zapominać, że bez Słońca żadna forma życia na Ziemi nie byłaby możliwa. Przy czym nie chodzi tylko o to, że potrzebujemy słonecznego ciepła. Słońce jest dawcą życia i już dlatego ma dla nas najwyższe znaczenie. No, ale równie ważne jest, jak już wspomnieliśmy a propos badań z lat 30., że wpływa ono na naszą psychikę – oraz świadomość. Zostało na przykład udokumentowane, że przy pewnych specyficznych przejawach słonecznej aktywności dochodziło na Ziemi do przełomowych odkryć i wynalazków, będących motorem zmian zachodzących na świecie. Słoneczna aktywność wpływa na kreatywność, inspirację i połączenie ze Źródłem. Ta korelacja nie jest nowością i wnioski wyciągnięte z badań sięgają daleko wstecz. Na przykład rok 1905 był okresem bardzo silnej słonecznej aktywności. Właśnie wtedy Einstein zaprezentował swoje główne dokonanie – teorię względności. Heisenberg w roku 1927 przedstawił światu dzieło o tak zwanej zasadzie nieoznaczoności, za które pięć lat później otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki, za stworzenie podstaw mechaniki kwantowej. W czerwcu roku 1925 aktywność Słońca była bardzo wysoka, a wtedy właśnie Heisenberg rozpoczął pracę nad swoim dziełem. Twierdził on, że wiedza ta spłynęła na niego w formie olśnienia. Ten efekt działa oczywiście także dzisiaj. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zaobserwowano mnóstwo udokumentowanych związków między aktywnością Słońca i eksplozją twórczości mieszkańców naszej planety.
Gdy zaczynałem badania fenomenu wpływu promieniowania kosmicznego na ludzi, a był wtedy rok 1981, nie istniała wiedza tego typu. Na dobrą sprawę wiedziano jedynie, i to od lat 60., że ma miejsce korelacja pomiędzy specyficzną aktywnością Słońca a liczbą pacjentów hospitalizowanych w poszczególnych dniach w szpitalach psychiatrycznych. To były odchylenia od normy dochodzące do kilkuset procent, nikt jednak nie wiedział, jak to się dzieje. Ktoś po prostu wyłowił i porównał dane statystyczne. Co ciekawe, większość z tych pacjentów zwracała się o pomoc do szpitali z własnej woli. Mówili po prostu: – Panie doktorze, zwariowałem. Widzę rzeczy, które nie są normalne. Proszę o pomoc. Jak ta pomoc w większości wypadków wyglądała – możemy sobie wyobrazić. Moje badania wiązały się z próbą znalezienia przyczyn tej korelacji. W ten właśnie sposób zetknąłem się z prof. Michaelem Persingerem i jego eksperymentami. Mogę jednoznacznie stwierdzić, że występują pozytywne elektromagnetyczne częstotliwości prowadzące do poszerzenia świadomości, ale są też takie, które wpływają na nas negatywnie. Uważam, że żadne promieniowanie pochodzące z Ziemi, Słońca ani generalnie z Kosmosu nie jest szkodliwe, jeśli jest promieniowaniem naturalnym. Sztucznie stworzone częstotliwości doprowadzają do dysonansu w naszych organizmach.
Już dawno stwierdzono wpływ aktywności Słońca na produkcję hormonów w ciele ludzkim, prawdopodobnie częściowo poprzez wywołane Słońcem zmiany pola magnetycznego Ziemi. Jak wiadomo, hormony to różnorodne związki organiczne, których głównym zadaniem pozostaje regulacja oraz koordynacja procesów chemicznych w komórkach i tkankach. Hormony odpowiadają także za wszelkie procesy fizjologiczne, poprzez dostosowanie tych procesów do zmieniających się warunków otoczenia. To pozwala zrozumieć, dlaczego właśnie teraz ludzie się budzą. Produkcja DMT pod wpływem zwiększonego promieniowania słonecznego w naszych organizmach rośnie. Wpływ tego zjawiska jest bardzo indywidualny, uzależniony od stopnia świadomości. Bo jeśli ktoś ma jeszcze wiele przysłowiowych trupów w szafie, zwiększona aktywność promieniowania kosmicznego może doprowadzić do potężnych emocjonalnych zawirowań.
Obserwując aktualną aktywność i wybuchy koronalne, do których dochodzi coraz częściej, możemy wnioskować, że zbliżamy się do większych wydarzeń związanych ze Słońcem. Rzut oka na spektrum energetyczne naszej dziennej gwiazdy wymusza wnioski w kontekście generalnie zwiększonego promieniowania kosmicznego. Słońce charakteryzuje się największą siłą grawitacji w naszych okolicach, przyciąga więc najwięcej z tych bardzo silnych obecnie kosmicznych energii, cząsteczek. Oczywiście my na Ziemi też otrzymujemy aktualnie sporą dawkę kosmicznego promieniowania. Ale Słońce wzmacnia ten proces, przekształca energię, którą otrzymuje i kieruje ją dodatkowo w stronę Ziemi. Chciałbym w tym miejscu nadmienić, że nie patrzę na Słońce jak na obiekt od nas oddzielony. Ono jest dla mnie częścią nas. Dla mnie osobiście reprezentuje to, co nazywamy Wyższym Ja. A więc traktuję Słońce jako nasze rozszerzenie, Wyższe Ja, które wprowadza w nasze życie to, na co w procesie kosmicznej ewolucji czekamy i co nam się należy. Powinniśmy też zrozumieć, że Słońce jest organizmem żywym. Przyznam się, że potrzebowałem wielu lat, aby to do końca zrozumieć. Mówimy przecież podobnie o naszej Matce Ziemi, o żywej Gai. Kryteria, jakie stosujemy do zdefiniowania życia, są zazwyczaj bardzo mechaniczne. Przez tysiące lat najróżniejsze cywilizacje wiedziały, że Słońce nie jest tylko dawcą życia, ale czymś w rodzaju organu każdej żywej istoty. Organu zbudowanego z plazmy nie związanej okowami matriksa. Organizmem wszechmocnym i nieograniczonym. Dlatego często powtarzam, że Słońce reprezentuje dla mnie moje Wyższe Ja. A Wyższe Ja to poziom boski, który do nas należy. Nie kończymy się na warstwie skóry. Energia, którą emitujemy, jest mierzalna w promieniu wielu metrów. Na poziomie subtelnym istniejemy jeszcze dalej. Fale, które wysyłamy, wchodzą w reakcję z promieniowaniem słonecznym. Jesteśmy bezpośrednio połączeni ze Słońcem. Jeśli wysyła ono w kierunku Ziemi duże ładunki plazmy, szczególnie w związku z wyrzutami koronalnymi na jego powierzchni, wtedy wpływa to na pole magnetyczne Ziemi, na naszą fizyczność oraz psychikę. To jest w zasadzie standard od setek lat.
Nasza relacja ze Słońcem to w pewnym sensie system naczyń połączonych. Niesione wiatrem słonecznym elektrony i protony, które podążają od Słońca, wpływają na jonosferę i jej potencjał energetyczny. Różnica potencjałów miedzy jonosferą i powierzchnią Ziemi doprowadza do wyładowań elektrycznych, a więc błyskawic, które są głównym źródłem zjawiska zwanego rezonansem Schumana. Ten ostatni, jak wiemy, wpływa na nasze fale mózgowe, kalibruje je, przede wszystkim w nocy, gdy śpimy. Przebieg wykresu fal rezonansu Schumana i fal mózgowych jest wtedy identyczny.
– Tak, nocne zrównanie przebiegu tych fal udowodnił wspominany przez nas często profesor Persinger. Fakt, że każdej nocy rezonans Schumanna synchronizuje przebieg fal mózgowych, może świadczyć, że ma miejsce interwencja z wyższego poziomu. Jak trafnie też wspomniałeś, jesteśmy w stanie stałej wymiany energetycznej ze Słońcem. Takie wzajemne oddziaływanie między systemami odbywa się na zasadzie rezonansu. Tylko rezonans umożliwia transfer energii, ale również informacji.
Jesteśmy bez przerwy zanurzani w potoku energii płynącej od Słońca, ale odbieramy tylko te częstotliwości, z którymi wchodzimy w rezonans. Jeśli nasze myśli błąkają się bez ładu i składu, nigdy nie otrzymamy tych informacji, które są niezbędne w procesie ewolucji. Słonce jest najsilniejszym nadajnikiem, ale jeśli na przykład doświadczamy lęku, otrzymamy sygnały od słabszych nadajników, a więc w tym przypadku innych ludzi, którzy również doznają lęku. Wchodzimy z nimi w rezonans, ignorując to, co oferuje nam słoneczny nadajnik. Dlatego tak ważne dzisiaj są okresy absolutnego spokoju, bycia z sobą i w sobie, odejście od rutynowych zachowań.
Na temat energetycznego połączenia ze Słońcem pojawiły się ostatnio nowe fakty.
– W związku z pewnym rzadkim zjawiskiem, podczas którego niecodziennie wysoka prędkość przemieszczania się fal EM w plazmie podążającej ku naszej planecie po wybuchu koronalnym, Ziemia straciła magnetyczny bufor, a magnetosfera swój charakterystyczny kształt. Powstały wtedy tzw skrzydła Alfvéna, które na swój sposób połączyły Ziemię ze Słońcem,. W takim rzadkim przypadku jednokierunkowy przepływ plazmy ze Słońca na naszą planetę zamienia się w dwukierunkowy. Część pola magnetycznego Ziemi uległa rozproszeniu i doszło do swoistego połączenia pola magnetycznego Słońca z polem magnetycznym Ziemi. Przez blisko dwie godziny wysokoenergetyczne cząstki, uwięzione dotychczas w polu magnetycznym Ziemi, rozpoczęły ucieczkę pod prąd w kierunku Słońca. Wspominany przez nas wcześniej prof. Michael Persinger jest zdania, że pole magnetyczne stanowi jednocześnie pole informacyjne, że zawiera wszystkie informacje na temat tego, co było i co jest. Idąc za myślą Persingera, taka interakcja, a nawet przejściowe scalenie pól magnetycznych Słońca i Ziemi, będących swoistymi zbiornikami informacji, niechybnie musi doprowadzić do informacyjnego upgrade‑u nas – Ziemian. Jeśli jeszcze uwzględnimy prezentowany często fakt, że Słońce stanowi portal do wyższych wymiarów, zostajemy aktualnie zalewani informacją płynącą także stamtąd.
We wspomnianej przez Ciebie historii ze skrzydłami Alvena mieliśmy do czynienia z fizyczną manifestacją współdziałania między Słońcem i Ziemią. To jest proces wielowymiarowy. Dla mnie nie jest nowością, że jesteśmy połączeni ze Słońcem, niezależnie od tego, czy połączenie owe można zmierzyć (jak w wymienionym przez Ciebie przykładzie), czy nie. Od dawna reprezentuję pogląd, że Słońce odgrywa najważniejszą rolę w procesie przebudzenia.
– W tym kontekście na pewno ma znaczenie emitowane przez Słońce promieniowanie o częstotliwości 150 MHz. Słońce wpływa na naszą świadomość i ten wpływ miał miejsce zawsze. Nasza gwiazda zawsze towarzyszy procesom zmian w świadomości ludzi. Jest czymś w rodzaju pudła rezonansowego. Z częstotliwościami można rezonować tylko wtedy, gdy się do nich dostroimy. Nasze ciała czynią to w sposób automatyczny. Każda komórka ciała ma swoją częstotliwość, ale każda z nich zawiera jądro, którym jest DNA wibrujące 150 milionów drgań na sekundę, a więc z częstotliwością Słońca wynoszącą 150 MHz. Nasza gwiazda wysyła oczywiście też inne częstotliwości, ale najważniejszym rezonansem pozostaje rezonans z naszym boskim aspektem. Częstotliwości wysyłane przez mózg można mierzyć. Gdybyśmy w tym momencie zmierzyli częstotliwość naszych fal mózgowych, wynosiłaby ona prawdopodobnie 30–50 Hz (jesteśmy emocjonalnie zaangażowani w naszą rozmowę). Częstotliwość fal mózgowych zależy od stanu mentalnego, w jakim się znajdujemy. Możemy przyciągać z zewnątrz tylko to promieniowanie, którego częstotliwości zgadzają się z wysyłanymi przez nas. Wyższe Ja jest dla ludzi dostępne w stanie relaksu, na poziomie alfa– wtedy neurony mózgu mają częstotliwość 8 ‑10 Hz. Najważniejsza jest częstotliwość 8 Hz, bo ona wyzwala nas z naszych starych programów. Rozpuszcza podtrzymujące je spoiwo. Z częstotliwością 8 Hz coraz częściej ostatnio rezonuje Ziemia. Rezonans Schumana podniósł się z dawnej wartości 7,83 do 8 Hz. Dopiero gdy wyeliminujemy wszystko, co stare, zrobimy miejsce na nowe. Nie zapominajmy, że kontakt z naszym Wyższym Ja odbywa się również na zasadzie rezonansu. Ono zawsze jest. Nie musimy go odkrywać ani szukać. Problem polega na tym, że Wyższe Ja znajduje się w innym wymiarze i jeśli emitujemy częstotliwości lęku, nie ma szans na rezonansowe połączenie z naszą boską istotą. Aby zbudować i podtrzymywać kontakt z naszym boskim pierwiastkiem, musimy najpierw wytworzyć stan radości. Potencjalnie ten kontakt istnieje zawsze i czeka na przyjęcie przez zbudowanie odpowiedniego stanu mentalnego, a poprzez niego wymaganej częstotliwości. Słońce odgrywa w tym procesie znaczącą rolę. Zwiększone promieniowanie kosmiczne, także to od Słońca, zmniejsza parasol ochronny pola magnetycznego, dopuszczając na Ziemię coraz więcej promieni. Jestem przekonany, że nie jest to proces przypadkowy, że kieruje nim boska ręka. Jak już wspominałem, Słońce reprezentuje dla mnie Wyższe Ja i jest bramą do wyższych wymiarów. Według mnie na Słońcu znajduje się portal do wyższych wymiarów, także do naszego Źródła, otwierający się co jakiś czas pod wpływem pewnych wydarzeń, które doprowadzają je do stanu poprzedzającego przejście w czarną dziurę. A o tym, że czarne dziury są wrotami do innych wymiarów, mówią oficjalnie nawet nobliści. Wtedy Słońce przekazuje nam promieniowanie z hiperprzestrzeni, wraz z informacją (o teorii promieniowania czarnych dziur pisał Stephen Hawking, ostatnio dokonano praktycznego jej potwierdzenia), a także absorbuje nadmiar energii, stąd zmniejszenie prędkości wiatru słonecznego po wybuchu koronalnym.

Dieterze, Słońce wydaje się coraz bardziej aktywne. Wielu naukowców jest zdania, że przewidywane na rok 2025 maksimum obecnego cyklu słonecznego już się zaczyna. Coraz częściej mamy też do czynienia z wybuchami na Słońcu najwyższej klasy X. Ta skala jest otwarta do góry. Ale już te słabsze wybuchy (klasy M), działają na nas znacznie silniej niż jeszcze kilka lat temu, ponieważ magnetosfera, powłoka chroniąca nas przed promieniowaniem kosmicznym, jest coraz słabsza w związku ze stale słabnącym polem magnetycznym Ziemi. Czy jesteśmy gotowi na przykład na erupcje klasy X60?
– Do wybuchów koronalnych na Słońcu dochodzi w miejscach powstania tak zwanych plam słonecznych. Obserwacja plam pozwala ze sporą dozą dokładności prognozować przyszłe wybuchy. Zapamiętajmy regułę: krytycznie zaczyna się wtedy, gdy plazma z wyrzutu koronalnego osiąga Ziemię w ciągu 17 godzin lub szybciej. Wtedy ten ładunek ma prędkość prawie 9 mln km/h i jest to prawdziwy pocisk, który miażdży pole magnetyczne Ziemi i zaczynają się zakłócenia: blackouty, zanik komunikacji itd. Uważam, że wkrótce będziemy mieli do czynienia z wybuchem, który dotrze do Ziemi w jeszcze krótszym czasie. To może być 12 godzin, a więc siła uderzenia okaże się jeszcze większa. Najważniejsza rzecz polega na tym, by wchodzić w to bez lęku, ze zrozumieniem, że ten podmuch przyniesie uwolnienie. Jestem przekonany, że gdy wtedy przez jakiś czas pozostaniemy bez środków komunikacji, do których się przyzwyczailiśmy, u wielu z nas przejawią się zdolności telepatyczne. Nasze nastawienie i wibracje określają masę krytyczną, której sygnał jest odbierany przez Kosmos.
Warto przypomnieć sobie o zajściach poprzedzających rok 2012. Prognozowano wtedy wydarzenie mające przestawić zwrotnicę na torach rozwoju ludzkości. Było wiele publikacji i spekulacji na ten temat. Także ja napisałem książkę Rok 2012 i uczestniczyłem w kilku kongresach wydarzeniu temu dedykowanych. Lecz gdy nie doszło do spektakularnych fajerwerków na płaszczyźnie fizycznej i – jak mogłoby się wydawać – nasza Ziemia nie została ruszona z posad, na autorów wylała się fala krytyki, czasami nawet hejtu… Tymczasem w 2014 roku, a więc z 2‑letnim poślizgiem, NASA wydała oficjalny komunikat, że w lipcu 2012 roku nasza cywilizacja tylko cudem uniknęła zagłady, a to w związku z potężnym wybuchem koronalnym na Słońcu, o mocy niespotykanej w historii obserwacji. Główny ładunek plazmy ominął wtedy faktycznie Ziemię, ale towarzysząca mu potężna fala elektromagnetyczna spowiła planetę. Rok 2012 faktycznie okazał się przełomowy, chociaż nasze umysły oczekiwały sensacji innego typu. To był pierwszy etap przebudzenia.
Uważam, że lipiec 2012 r. otworzył bramy więzienia matriksa. Problem polegał jednak na tym, że większość z nas tego faktu wtedy nie zauważyła, kontynuując swoje stare programy. Bardzo wielu z nas odgrywa owe programy nadal. Jeśli lipiec 2012 r. był wydarzeniem otwierającym drzwi naszego więzienia, w którym wszyscy odsiadywaliśmy dożywocie, to sytuacja dzisiejsza jest czymś w rodzaju pożaru w korytarzu więziennym, zmuszającym nas do odwrócenia wzroku od zakratowanego okna naszej celi. Spojrzenia poprzez niosący niepokój ogień, by zobaczyć, że drzwi do wolności stoją otworem. Wydaje mi się, że obecne wydarzenia na świecie są takim zwiastującym prawdziwą wolność płomieniem.
Ty i ja jesteśmy więźniami, którzy jako pierwsi zobaczyli pożar i opuścili więzienie. Teraz musimy zająć się całą resztą, która w panice będzie opuszczać płonące zgliszcza. Czy słyszeliście o ewenemencie w zachowaniu niektórych byłych więźniów, którzy po znalezieniu się na wolności popełniają znów przestępstwo, aby znaleźć się ponownie w więzieniu, w swojej strefie komfortu? Dzisiaj w tym kontekście ci osobnicy mieliby wielki problem – tego więzienia, ich dawnej strefy komfortu, już nie ma. Pozostały po nim zgliszcza. Opieka nad tymi zdezorientowanymi ludźmi będzie, a w zasadzie już jest, naszym zadaniem.
Ja widzę każdą nową aktywność Słońca jako radosne wydarzenie. Na dobrą sprawę chodzi o uwolnienie potencjałów, które są w nas umieszczone przez Stwórcę. To uwolnienie może nastąpić podczas jednego wielkiego słonecznego zdarzenia lub przez kumulację wielu mniejszych, z których każdy oddziałuje na podświadomość i komórki naszego ciała. Mój ulubiony fizyk, Burkhard Heim, powiedział kiedyś, że ludzie mają w swojej strukturze zakodowany cały potencjał, ale w postępowaniu są sterowani i kontrolowani przez żądze ego. Nie jest wykluczone, że pod wpływem odpowiednio silnego specyficznego impulsu zostaniemy zresetowani do ustawień fabrycznych, a więc staniemy w majestacie naszej mocy, którą obdarzył nas Stwórca. Oczywiście nie wszystkie wybuchy koronalne na Słońcu muszą być rozpatrywane w kontekście zmian na Ziemi. Nas interesują tylko takie, w których wyrzut masy jest skierowany w kierunku naszej planety. Ponieważ aktywność Słońca rośnie i może dojść do wielkich zakłóceń energetycznych, warto by mieć jakieś zapasy w domu. Jednak motywem przyświecającym przy ich organizowaniu powinna być przezorność, w żadnym wypadku lęk.
Wspominałeś Dieterze, także w swojej książce „Transformacja Ziemi”, którą napisałeś przed laty jeszcze pod pseudonimem Morfeusz, o zaobserwowanych przez ciebie manipulacjach w energetykę Słońca. Przypomnę, że cały nakład owej książki został wycofany ze sprzedaży, bez podania przyczyn, kilka dni po jej pojawieniu się. Czy ktoś faktycznie „majstruje” przy Słońcu?
– Od roku 1995 Słońce jest fotografowane z dwóch satelitów NASA, dostarczających zdjęcia jego powierzchni w odstępach 15-minutowych. Obserwuję i analizuję te fotografie codziennie już prawie od 30 lat. Obserwują je również najróżniejsze organizacje na świecie, obawiające się poważnych zakłóceń w sferze infrastruktury elektrycznej, spowodowanych wzrostem aktywności Słońca. Jak już wspominaliśmy, nasza cywilizacja zupełnie nie jest przygotowana na ewentualność konfrontacji z ładunkiem plazmy i towarzyszącym jej silnym polem magnetycznym, powstałym podczas mega wybuchu słonecznego. Od jakiegoś czasu możemy zaobserwować, na tych wykonywanych w 15-minutowym takcie zdjęciach, obiekty, które są widoczne jedynie na pojedynczych ujęciach. Co oznacza, że w porównaniu do ruchu planet i meteorów, również na nich utrwalonego, obiekty te muszą poruszać się z niewiarygodną wręcz prędkością lub pochodzić z innego wymiaru. Fizyka klasyczna nie potrafi wyjaśnić tego fenomenu. Ciekawe jest, że te dziwne obiekty znajdują się w określonej relacji w stosunku do Słońca, ale również wobec siebie. Na wielu zdjęciach widać też wyraźnie oddawane strzały, tak jakby ostrzeliwanie powierzchni Słońca wiązką zbliżoną do laserowej. Gdy na kolejnym zdjęciu atakujący obiekt już zniknął, w miejscu trafienia powierzchni Słońca widzimy mniejszy lub większy wybuch koronalny. Na fotografiach tych odnajdujemy również obiekty zwalczające się nawzajem. To wszystko nie jest sci-fi. Wspominaliśmy wcześniej, że temat tajemniczych obiektów w okolicach Słońca był konsultowany z naukowcami na najwyższym poziomie. Ale przeprowadziłem też testy zupełnie innego rodzaju – z dziećmi sąsiadów. Zaprezentowałem im serię zdjęć i zapytałem, co według nich się tam dzieje. Dzieci były przekonane, że prezentuję im jakąś nową grę komputerową w stylu gwiezdnych wojen, bo jednoznacznie zaobserwowały walczące między sobą obiekty. Wygląda na to, że dwie zwalczające się nawzajem siły próbują wpłynąć na nasz rozwój poprzez uruchomienie – niewyobrażalnej dla ludzkiego umysłu – siły Słońca. Możemy spekulować, czy siły oddające strzały w kierunku Słońca chcą spowodować megawybuch niszczący cywilizację, czy też na odwrót – pragną zminimalizować efekt oddziaływania przyszłego wybuchu na naszą planetę poprzez zmniejszenie ciśnienia w Słońcu. Przyszło mi nawet ostatnio na myśl, że istoty powodujące te obecne, niesamowite zmiany energetyczne, to my z przyszłości. Kto wie?
Z doświadczenia wiem, że w miejscach uderzeń tak potężnych ciał powinny powstać bardzo silne wybuchy. Może nawet o ekstremalnej i niszczącej mocy. Któregoś dnia zaobserwowałem – w pełnym tego słowa znaczeniu – bombardowanie Słońca przez dwa potężne obiekty w odstępie jednej minuty, ale na zdjęciach nie widzimy nawet śladu wybuchu. To nie jest możliwe. Tym bardziej, że mieliśmy do czynienia z podwójnym ostrzałem. Energia nie może zniknąć. Ona po prostu zmienia formę. Co ciekawe, zamiast zdjęć z potężnym wybuchem, w przekazie NASA nastąpiła przerwa. Przez dłuższy czas nie prezentowano absolutnie żadnych aktualizacji. Po tej niezwykłej przerwie luka została zapełniona fotografiami, które jednak okazały się wyrwane z kontekstu. Nie było na nich żadnych śladów wybuchów koronalnych. Jestem całkowicie pewien, że w ten sposób próbuje się coś przed nami ukryć. Zarejestrowane i opisane wyżej uderzenia w Słońce musiały wywołać potężną energię, odczuwalną również na naszej Ziemi i oddziałującą na nią. Nie chcę wdawać się w spekulacje, ale kulminacja tego efektu na Ziemi musiała mieć miejsce w dniu inauguracji nowego prezydenta USA, Joe Bidena, której towarzyszyło wiele emocji po obu zwalczających się stronach. Ciekawe, że podobne zjawisko miało miejsce ostatnio w decydującej fazie wyborów w USA, kiedy to walczyli o fotel prezydenta Al Gore i George Bush. Niezwykłe zachowanie pola magnetycznego zarejestrowano w dniu, w którym obliczano kilka tysięcy decydujących głosów na Florydzie. Liczne grono fizyków do dzisiaj nazywa niezwykłe zniekształcenie pola magnetycznego, które miało miejsce tego dnia, efektem Ala Gore’a. Ale nie bawmy się w interpretacje i spekulacje polityczne. Tym bardziej, że informacje, które otrzymujemy oficjalnymi kanałami, są informacjami, które powinniśmy, według właścicieli mediów, otrzymywać i które służą tylko i wyłącznie ich celom.
Zwiększone promieniowanie kosmiczne, także to, które dociera na Ziemię, doenergetyzowuje nas. Czy wpływa to w jakiś sposób na naszą moc kreacji?
– Oczywiście. Ono sprawia, że ciśnienie w patronie naszej drukarki umysłu 3D, naszej drukarki rzeczywistości, wzrasta, co w sposób wymierny zwiększa efektywność tworzenia rzeczywistości. Nie zapominajmy, że drukarce jest w zasadzie obojętne, co przejawi się jako wynik jej pracy. Zawsze działa zgodnie z instrukcją, z programem, który do jej systemu wprowadzimy. A program naszej drukarki to efekt naszej decyzji, naszego wyboru. Odpowiedzialność za nasze myśli i emocje jest dzisiaj ważniejsza niż kiedykolwiek do tej pory.
(ciąg dalszy rozmowy w kolejnym numerze)
Prawa do zamieszczonych w tej publikacji fotografii posiada Dieter Broers