Kupałowa Noc często odbierana jest jako najbardziej słowiańskie ze wszystkich świąt. Niektórzy określają ją nawet walentynkami naszych prarodziców, co jednak nie jest w pełni adekwatne i nie oddaje natury czerwcowych uroczystości
–Wyrzuć to diabelskie zielsko! – grzmiała nie raz babcia. Żeby było ciekawiej, wtórowała jej druga, gdyż na temat tej rośliny miała takie samo zdanie. Jedna częstochowianka, druga spod zakopiańskich Tatr – niby odległość spora, a mentalność babć w tej kwestii ta sama. Zadziwiające. Co u licha zatem jest z tą rośliną nie tak, że obydwie aż tak jej nie lubiły?
Podobnie zresztą nie przepadały za wrzosami (bo roślina czarownic) i bluszczem (bo rośnie na cmentarzach), ale zagadki poczciwej PAPROCI jakoś rozgryźć nie mogłam. Czytałam przecież, że jest ona wielce pożyteczna – nie tylko doskonale filtruje powietrze, ale też jonizuje ujemnie domową przestrzeń. A jednak. Na domiar złego te zielone panny rosły u mnie jak szalone i aż żal było wynosić je z domu.